Niezbędnik

Klątwa Conrada

Co o świecie mówił Józef Konrad Korzeniowski

Józef Konrad Korzeniowski Józef Konrad Korzeniowski Ullstein Bild / BEW
Zachodzi słońce nad zaśnieżoną równiną, okolicami Berdyczowa, rodzinnego miasta Józefa Konrada. Korzeniowski, już wtedy podpisujący się dla wygody jako Conrad, bo jego polskiego nazwiska nikt wymówić nie może, jedzie saniami w odwiedziny do starego kraju. Słońce zachodzące za horyzont ukraińskiej płaskoci kojarzy mu się ze słońcem zachodzącym za krawędź morskiego horyzontu...
mat. pr.

Też wybrałem się do Berdyczowa zimą. Po przejechaniu polskiej granicy odległości zaczęły się wydłużać, i można było sobie wyobrażać, że czas przestaje mieć znaczenie. Zupełnie w taki sam sposób, w jaki Conrad pisał o czasie w Azji, w „Lordzie Jimie” na przykład. I w gruncie rzeczy było wszystko jedno, czy orientalizuje czy nie. Napisałem kiedyś książkę, w której świadomie napchałem w podróżującego po Ukrainie autora mnóstwo stereotypów, przebarwień i zgrubień, żeby pokazać, w jaki sposób patrzą na nią współcześni Polacy.

Maya Jasanoff, historyczka z Harvardu, której ubiegłoroczna książka „Conrad i narodziny globalnego świata” wyszła już w Polsce, pisze, że Barack Obama, złapany kiedyś na czytaniu „Jądra ciemności” i zapytany, dlaczego czyta te rasistowskie potworności, odpowiedział, że dlatego, że dowiaduje się z nich wiele na temat białych. Ich stosunku do świata, patrzenia ich oczami. Obama został później prezydentem Stanów Zjednoczonych, faktycznym przywódcą większości białych na świecie, głową stworzonej i kierowanej do tej pory przez nich cywilizacji. Najlepszym dowodem na to, że nie tylko kolor skóry, ale i kulturowe pochodzenie (choć przecież Obama i tak był Amerykaninem) mogą być nieistotne, jeśli przyjmie się perspektywę imperium.

Niektóre imperia mają problemy z tym, by swym nowym obywatelom pozwalać na stanie się lojalnymi poddanymi – i upadają. Tak stało się na przykład z imperium, które kilkakrotnie próbowali stworzyć Niemcy. Są takie, które nie są pewne, jak się zachować, jak Imperium Brytyjskie, które upychało do pewnego momentu lojalnego wobec Korony hinduskiego prawnika Gandhiego w trzeciej klasie pociągu.

Są imperia, jak Unia Europejska, które nominalnie próbują poradzić sobie w ogóle bez kultury wiodącej i rzekomo składają się z samych nowych obywateli, a w gruncie rzeczy w kulturę wiodącą spajają się ideały państw założycieli.

Niezbędnik Inteligenta Nr 4/2018 (100141) z dnia 03.12.2018; Polska; s. 28
Oryginalny tytuł tekstu: "Klątwa Conrada"
Reklama