Przypomnijmy: w październiku 2017 r. w prasie nowojorskiej ukazały się artykuły opisujące ze szczegółami, jak jeden z najsłynniejszych amerykańskich producentów filmowych, Harvey Weinstein, molestował albo atakował seksualnie aktorki i pracownice swojej wytwórni. Dziennikarki „New York Timesa” Jodi Kantor i Megan Twohey oraz autor reportażu w „New Yorkerze” Ronan Farrow – syn Mii Farrow i Woody’ego Allena – napisali swoje teksty na podstawie relacji kobiet, domniemany sprawca im zaprzeczał, ale większość oskarżeń brzmiała wiarygodnie i było ich tak wiele, że zdawały się wzajemnie potwierdzać. Do końca października 66-letniego Weinsteina oskarżyło ponad 80 kobiet. Były wśród nich znane gwiazdy ekranu, jak Ashley Judd, Mira Sorvino i Rosanna Arquette (dwie ostatnie oparły się jego niechcianym zalotom). Producent miał zwyczaj zapraszać młode aktorki do hoteli, gdzie przyjmował je w szlafroku i zaczynał od prośby o masaż. Potem obnażał się, czasem masturbował, proponował seks oralny lub klasyczny, a kiedy spotykał się z odmową, gwałcił swe ofiary. Dawał przy tym do zrozumienia, że od ich uległości zależy, czy dostaną wymarzone role.
Publikacje prestiżowych gazet wywołały szok w USA. Weinstein, założyciel studia Miramax, należał do ścisłej czołówki Hollywood, wyprodukował m.in. tak wybitne filmy, jak „Pulp fiction”, „Seks, kłamstwa i kasety wideo”, „Angielski pacjent”, „Zakochany Szekspir”, „Życie jest piękne” i „Jak zostać królem”. Jego produkcje otrzymały w sumie ponad 300 nominacji do Oscara i kilkadziesiąt nagród Akademii. Weinstein był uważany za obrońcę praw kobiet i lewicowca, hojnie sponsorował polityków Partii Demokratycznej i jako stażystkę zatrudniał córkę prezydenta Baracka Obamy, Malię.