Niezbędnik

Skąd wziął się Bóg?

Czy wiara w Boga jest tylko ubocznym produktem naturalnych psychologicznych predyspozycji człowieka? Czy wiara w Boga jest tylko ubocznym produktem naturalnych psychologicznych predyspozycji człowieka? AN
Książka „Bóg urojony” Richarda Dawkinsa, brytyjskiego biologa, to w zamierzeniu autora antyreligijne opus magnum. Gdy zdjąć z niej jednak publicystyczną otoczkę, w mocy pozostaje pytanie o genezę religii.
AN

Problem był rozważany od bardzo dawna (swoje teorie formułowali m.in. Wolter, Freud, Durkheim), ale dopiero narodziny teorii ewolucji i spojrzenie na człowieka z perspektywy jego biologicznego (a więc przede wszystkim genetycznego) dziedzictwa wydawało się dawać do ręki narzędzia pozwalające rozwikłać zagadkę religii. Okazuje się jednak, że problem jej genezy to twardy orzech do zgryzienia, na którym również Dawkins połamał sobie zęby.

Hipoteza: Umysłowy pasożyt

Brytyjski uczony jest przekonany, że z ewolucyjnego punktu widzenia religia nie ma sensu. Nie służy ani pojedynczym osobnikom, ani całym społecznościom, bo przemoc, jaką wywołuje, przynosi więcej strat niż zysków. Jak zatem wytłumaczyć jej wszechobecność? Wiara jest umysłowym wirusem, sprytnym memem. Pojęcie to ukuł przed laty sam Dawkins; mem byłby umysłowym odpowiednikiem genu, potrafiącym powielać się, przeskakując z umysłu na umysł.

Religijne memy wykorzystują pewien umysłowy mechanizm. „Dobór naturalny wbudował w dziecięcy mózg skłonność do wierzenia w to, co mówią rodzice i starszyzna plemienna. Takie posłuszeństwo oparte na zaufaniu sprzyja przeżyciu. Od posłuszeństwa opartego na zaufaniu blisko jednak do bezwarunkowego podporządkowania, a skutkiem tego jest podatność na zarażenie umysłowym wirusem. (...) A, co wielce prawdopodobne, dziecko, gdy dorośnie i samo dorobi się potomka, przekaże mu (lub jej) to wszystko, co samo wie – i wiadomości pożyteczne, i bzdury – z tą samą zaraźliwą powagą i wiarą” – pisze Dawkins w „Bogu urojonym”.

Z jego teorią genezy religii są jednak co najmniej dwa problemy. Pierwszym jest memetyka, czyli dziedzina mająca badać memy. Analogia z genetyką jest naciągana. O ile w przypadku genów dokładnie wiemy, jak się powielają, co jest ich materialnym nośnikiem, za jakie cechy odpowiadają, jakim sposobem zakodowana została w DNA informacja, o tyle w przypadku memów pojawiają się same znaki zapytania.

Niezbędnik Inteligenta „Religie świata” (100157) z dnia 04.11.2019; Z wiarą i bez wiary; s. 12
Reklama