Darwinowska rewolucja i ewolucja
Przełom zaczął się od Darwina, skończył na Einsteinie
Powszechnie wiadomo, że Darwin jest ojcem teorii ewolucji, ale mało kto zdaje sobie sprawę, że to nie do końca prawda. Aby się o tym przekonać, zacznijmy od wizyty na stronie Darwin-online.org.uk, gdzie mamy dostęp do wszystkich dzieł i tłumaczeń Darwina, z listami włącznie. Następnie otwórzmy „On the Origin of Species” („O powstawaniu gatunków” – którekolwiek z pierwszych pięciu wydań) i wpiszmy do wyszukiwarki evolution. Rezultat? Zero! Darwin ani razu nie użył tego pojęcia w dziele, które nowoczesny ewolucjonizm zapoczątkowało.
Kogo to doświadczenie nie przekona (Darwin mógł przecież używać – i używał – innego pojęcia na opisanie tego samego zjawiska), niech wpisze „powstawanie gatunków” (origin of species), bo do tego się ewolucja w powszechnym przekonaniu sprowadza. Tym razem mamy lepszy rezultat – kilka trafień odnoszących się do dwóch pierwszych – tytułowych – słów dzieła i tylko w przedmowie, gdzie autor ten tytuł omawia i tłumaczy. W tekście książki (a to prawie 500 stron!) już się to pojęcie nie pojawia. Bo i nie o nim tam mowa.
Dzieło poświęcone jest temu, co Darwin zawsze uważał za swe największe osiągnięcie: wyjaśnieniu najważniejszego mechanizmu ewolucji. Zamierzał zawrzeć to już w tytule książki (miał brzmieć „Natural Selection”, czyli „Dobór naturalny”), ale Alfred Russel Wallace pokrzyżował jego plany (o czym dalej). Rozważając narodziny jednej z największych w dziejach nauki idei (równorzędnej tylko z prawem powszechnego ciążenia Newtona i teorią względności Einsteina), warto to mieć na uwadze.