Cecha rozpoznawcza
Wielkie dzięki za podjęcie wreszcie tego tematu. Klniemy od dawna, ale przedtem jakby półgębkiem, teraz bez wstydu – rodzice wobec dzieci, w miejscach publicznych, wszędzie. Jesteśmy już z tego znani w świecie. Obrazek z Amsterdamu: siedzimy z dziewczyną w parku, coś tam przekąszamy, rozmawiając. Przysłuchuje nam się, odpoczywający na sąsiedniej ławce, jak sie okazało, miejscowy. W końcu nie wytrzymuje, podchodzi i pyta, skąd jesteśmy. Kiedy mówimy, że z Polski, wyraża zdziwienie. Z kolei my dziwimy się jego zdziwieniu. Bo Polaków łatwo poznaje po „. rwa, . rwa” – tłumaczy. W Albanii konduktor w autobusie, kiedy dowiaduje się, że będzie wiózł Polaków, wita nas stekiem przekleństw w nadziei, że robi nam przyjemność.
Bluzg jest wszechobecny, nie tylko na plaży czy ulicy, ale też w muzyce, pardon – w rapie, czy w internecie – patostreaming. Towarzyszy mu prymitywizacja kultury – wystarczy posłuchać disco polo czy obejrzeć, pożal się Boże, współczesne kabarety.
Co zastanawiające, ani razu nie słyszałem apelu „pasterzy” Kościoła rzymskokatolickiego w tej sprawie, a przecież większość spośród nas to jego członkowie.
Jak to zmienić? Nie jestem optymistą i nie wierzę w poprawę powszechną, ale niechby obszar wolny od bluzgów powiększał się, to już będzie sukces. Zło rodzi się w szkole i rodzinie, i od tego trzeba zacząć. Przekonajmy nasze pociechy, że klną prostacy i prymitywy, a my jesteśmy lepsi.
ANDRZEJ TOMANA
***
Lubię przeklinać
Przeczytałem tekst Ewy Wilk o bluzgu i mam odmienne od niej zdanie.