Wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych: wygrana PiS w Sejmie i nieznaczna przewaga opozycji w Senacie, spowodowały, że przyszłoroczne wybory prezydenckie nabrały dodatkowej wagi. Po opozycyjnej stronie trwa swoisty casting na kandydata/kandydatów na prezydenta. Także nasi Czytelnicy mają swoje typy oraz rady dla przedstawicieli opozycyjnych partii politycznych. Przytaczamy wybrane głosy i zachęcamy, aby i Państwo dzielili się z nami swoimi opiniami: opinie@polityka.pl.
Tokarczuk na prezydenta!
Mam 77 lat, POLITYKĘ czytam od 1958 r., teraz jako e-prenumerator. Moja mama była bibliotekarką. W każdą sobotę taszczyła cały pakiet ówczesnych tygodników. Przez trzy dni (w poniedziałek biblioteka była nieczynna) trwało w mym domu wielkie rodzinne czytanie. Mogę zatem powiedzieć, że POLITYKA była i jest moją przewodniczką, nauczycielką i wychowawczynią zarazem. To tytułem autorekomendacji.
Ubolewam, że ławy opozycji są tak jałowe, iż nie wykiełkowała z nich żadna sensowna kandydatura na prezydenta. Pod klawisz cisną się mi same złośliwości: woltyżer na białym koniu, matka Joanna od aniołów, fircyk w zalotach, witaj smutku. Jeszcze kandydaci potencjalni, a już deklarują, że dla „dobra ojczyzny się nie uchylą”. A przecież od lat uwikłani są w politykę. Choćby z tego powodu pisowska propaganda wynajdzie na nich najróżniejsze haki. A jeśli nie znajdzie, to sprokuruje. Nie mają najmniejszych szans w starciu z nawałnicą TVPiS. Nie pojmuję, dlaczego niektórzy widzą męża opatrznościowego w osobie Donalda Tuska. Jeszcze jako urzędujący premier w wywiadzie na łamach POLITYKI powiedział, że nie wierzy w wielkie idee. Ktoś z takim przekonaniem może być co najwyżej znakomitym rzemieślnikiem, ale nigdy nie będzie wybitnym artystą. Mógłbym sporządzić długą listę spraw, którym były premier nie podołał, a które rozłożyły Platformę.