Czy obywatel płacący z własnej kieszeni abonament dla TVP może skutecznie żądać od niej obiektywizmu, rzetelności i wypełniania misji publicznej? Logika ustawy z 2005 r. o opłatach abonamentowych jest taka: masz zarejestrowany telewizor, jesteś więc ustawowo zobowiązany do daniny na rzecz mediów publicznych („domniemywa się, że osoba, która posiada odbiornik umożliwiający natychmiastowy odbiór programu, używa tego odbiornika”). Potwierdza to orzecznictwo sądów administracyjnych, w których z urzędami skarbowymi i Pocztą Polską przegrywali zwykli ludzie, a nawet Trybunału Konstytucyjnego, przed którym poległ rzecznik praw obywatelskich. Ale – co wyraźnie zaakcentował TK w 2010 r. – te wyroki rozstrzygały o obowiązkach i procedurach, nie zajmowały się zaś ani rzetelnością mediów publicznych, ani ich misją. Co znaczy dziennikarska rzetelność, z grubsza wiemy. A co to jest misja?
Artykuł 21 ust. 1 ustawy o radiofonii i telewizji z 1992 r. mówi, że media publiczne realizują misję publiczną, oferując całemu społeczeństwu (a zatem nie tylko tym głosującym na PiS) zróżnicowane programy cechujące się pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością. Telewizja publiczna jest ustawowo zobowiązana realizować ten nakaz także „w zakresie informacji i publicystyki”. Nie wystarczy więc oddać czasem głos komuś z opozycji, by równocześnie „prawdziwie słuszny” komentarz leciał na tzw. pasku.
Pytanie, kto ma to oceniać i wymagać, by praktyka mediów publicznych tak daleko nie odbiegała od kanonów, a tak naprawdę nie przypominała propagandy z najgorszych czasów? Powinna Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, która zgodnie z art. 6 ustawy „stoi na straży interesów odbiorców”? Nie słyszałem o jej aktywności na tym polu.