W środę, 1 czerwca, w zabytkowej Auli Leopoldina Uniwersytetu Wrocławskiego, noblistka Olga Tokarczuk otrzymała dyplom doktora honoris causa, przyznany jej przez Senat tegoż uniwersytetu. Laudacje wygłosił prof. dr Marcin Wodziński.
Poniżej odpowiedź noblistki. Dziękujemy Oldze Tokarczuk, że tekst przemówienia powierzyła POLITYCE do publikacji.
Drodzy Przyjaciele, jestem szczęśliwa i dumna, mogąc odebrać tak wielkie wyróżnienie, jakim jest honorowy doktorat Uniwersytetu Wrocławskiego.
Nie jestem naukowczynią, nigdy systematycznie nie zgłębiałam widzialnych zjawisk tego świata ani nie stosowałam empirycznych narzędzi poznawania rzeczywistości. Jedyny raz, kiedy postawiłam hipotezę i zweryfikowałam ją empirycznie, była praca nad moją dysertacją magisterską z psychologii. Uczono nas bowiem, że tylko ten oparty na empirii, logice i rozumie sposób poznawania świata i jego zjawisk ustrzeże nas przed fałszem i manipulacją. Z pewnością miano rację.
Cierpiałam jednak na pewną dolegliwość: uporczywy, chroniczny i nawracający nadmiar wyobraźni, który skutkował nieustannym rozproszeniem. Najchętniej chodziłam na nudne i zawiłe wykłady. Na nich wpadałam w cudowny stan, kiedy to rozproszenie zmieniało się w nieoczekiwane ciągi skojarzeń, strzępy narracji, obrazy i – w końcu – idee. Do tej pory uważam, że nudny wykład jest jedną z najbardziej inspirujących technik creative writing.
Sądzę, że umysły pisarzy działają na szczególnych zasadach: intensywnie syntetyzują wszelkie informacje i intuicyjnie poznają, i próbują opisać świat jako całość – jako sieć wzajemnych oddziaływań, w których każda istota ludzka i nieludzka pełni swoją jedyną i niepowtarzalną rolę. W tej „ognostycznej”, jak ją nazwałam, przestrzeni staje się jasne, jak bardzo jesteśmy ze sobą różnorodnie powiązani.