O Polityce

Słony Nord Stream

Polityka

Smutny jest wydźwięk artykułu Ryszardy Sochy o niebezpieczeństwie powtórki ekologicznej katastrofy na Odrze z powodu trwającego wciąż odprowadzania do niej zasolonych wód kopalnianych („Zrzuty do rzeki”, POLITYKA 15). Konsultowani przez autorkę eksperci w zasadzie nie widzą możliwości rozwiązania problemu, bo przemysłowe odsalanie takiej ilości ścieków byłoby horrendalnie drogie, a zamknięcia naszych kopalń miedzi nikt sobie raczej nie wyobraża. Ba, również kopalnie węgla położone w zlewni Odry mają przed sobą jeszcze przynajmniej kilka dziesiątków lat funkcjonowania, gdyż w większości produkują węgiel koksujący – a koks jest niezbędny do wytopu stali – na który nawet Unia Europejska patrzy łaskawym okiem.

Dziwi mnie trochę, że żaden z fachowców nie sugeruje rozwiązania problemu, jakie było brane pod uwagę jeszcze w poprzedniej epoce politycznej i gospodarczej. W latach 80., jako śląski dziennikarz, słyszałem od inżynierów górnictwa, że planowana była budowa solankowego rurociągu z żelbetonowych kręgów, biegnącego z naszego regionu aż do Bałtyku. Zamierzano go poprowadzić wzdłuż koryta Wisły, wykorzystując naturalny spadek terenu, dzięki czemu dałoby się uniknąć budowy kosztownych tłoczni i przepompowni, gdyż solanka spływałaby do morza na zasadzie grawitacji, jak wody naszej królowej rzek. Bałtyk by na tym nie ucierpiał, ponieważ odpadowe sole i tak doń trafiały, tyle że rozpuszczone w wodach rzek, niszcząc w nich życie biologiczne. Zresztą paradoksalnie nasze morze od dawna staje się coraz bardziej słodkie, więc dosalanie go jest jak najbardziej pożądane. Niestety, nad planami tymi zapadła wkrótce cisza tak głęboka, że nawet prasie nie wolno było o nich wspominać.

Myślę, że dziś można by rozważyć powrót do idei słonego Nord Streamu, czy też raczej South Nord Streamu, tyle że w korycie Odry. Taka inwestycja nie powinna być przecież trudniejsza technicznie od położenia niesławnej pamięci gazowych rur na dnie Bałtyku, no i nie wywoływałaby tyle kontrowersji politycznych oraz ekologicznych. A także finansowych, choć na dołożenie się do interesu przez Putina nie ma co liczyć. Za to Bruksela i Berlin powinny w tym wypadku chętnie sięgnąć do kieszeni.

JÓZEF BEDNAROWSKI, TYCHY

Polityka 17.2023 (3411) z dnia 18.04.2023; Do i od redakcji; s. 91
Reklama
Reklama