O Polityce

Sprawa prof. Engelking: alarm dla nauki polskiej

Przemysław Czarnek Przemysław Czarnek Arkadiusz Hapka

Zapowiedź poddania szykanom placówek naukowych zatrudniających pracowników solidaryzujących się z postponowaną badaczką Holokaustu powinna uruchomić wszystkie sygnały alarmowe. Jej spełnienie domknęłoby bowiem system partyjno-ideologicznej kontroli nad nauką polską. Oznaczałoby przywrócenie cenzury represyjnej, skierowanej przeciw badaczom dokonującym odkryć i ustaleń sprzecznych z doktryną rządzącej partii, tym razem nie komunistyczno-marksistowską, lecz nacjonalistyczno-klerykalną.

Perfidia tej metody polega na narzuceniu odpowiedzialności zbiorowej, gdyż retorsje mają dotknąć całej instytucji, w której pracuje badaczka czy badacz prowadzący działalność nieakceptowaną przez aparat partyjno-rządowy i propagandowy, a także solidaryzujących się z nimi. To już wprost przypomina praktyki PRL, kiedy poddawano szykanom osoby podpisujące się pod listami w obronie innych szykanowanych. Praktyka taka wzmaga i tak już odczuwaną w środowisku presję wywieraną przez zastraszonych pracowników naukowych na koleżanki i kolegów protestujących przeciw tej praktyce.

Niestety, część środowiska weszła już przed laty na ścieżkę oportunizmu i koniunkturalizmu, szukając zbliżenia do partyjno-rządowych decydentów i dysponentów publicznych środków, argumentując to „dobrem nauki” i własnych placówek naukowych. Nie jest pod tym względem wyjątkiem – te same mechanizmy działają od kilku lat w środowisku artystycznym czy sportowym. Są więc symptomami nie tylko autokratyzacji, lecz także totalizacji zideologizowanego państwa, którego funkcjonariusze usiłują kontrolować i podporządkować sobie każdą dziedzinę życia publicznego.

Choć powinny wyć wszystkie syreny alarmowe, słabo słyszalne są głosy naukowych gremiów, organizacji i stowarzyszeń. Efekt mrożący i paraliżujący daje znać o sobie. Kilka tysięcy naukowców i innych osób podpisanych pod listem biorącym w obronę prof. Barbarę Engelking to ważny sygnał protestu, ale wysłany przez indywidualnych obywateli. Oficjalni reprezentanci środowiska nie wyrażają sprzeciwu tak dobitnie i donośnie, jak wymaga tego ciężar gróźb pod jego adresem kierowanych.

Wnioski stąd płynące mają charakter polityczny oraz systemowy. Te pierwsze prowadzą do postulatu odsunięcia od władzy i niedopuszczania do niej osób i ugrupowań uważających politykę naukową państwa za instrument realizacji partyjnego projektu ideologiczno-doktrynalnego, zmierzającego do urabiania społeczeństwa oraz wymiany jego elit na podzielające ideologiczną wizję rządzących.

Druga kategoria wniosków płynących z zamachu ministra Czarnka na swobodę działalności naukowej dotyczy systemu finansowania, kontrolowania, nadzorowania, oceniania badań naukowych. Obecny system wyrodził się w konglomerat biurokratycznych patologii. Ewaluacje, parametryzacje, sloty, sylabusy, ramy kwalifikacji i inne zmory nękają środowisko naukowe, jednocześnie tworząc dogodne warunki dla resortowych i partyjnych decydentów, mogących w tym gąszczu przeforsowywać swoją politykę.

Do tego dochodzą osławione punktoza i grantoza. Ta pierwsza prowadzi do arbitralnego awansowania lub degradowania przez ministra wydawnictw i publikacji, zgodnie z ideologicznymi i środowiskowymi sympatiami (nacjonalistyczno-klerykalnymi) lub antypatiami (liberalno-lewicowymi). Grantoza zaś ukazała swoją zdegenerowaną postać w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, będącym przepompownią publicznych środków do prywatnych kieszeni, zamaskowanych fikcyjnymi szyldami rzekomych innowatorów naukowych.

A zwieńczeniem tego patologicznego systemu są rozmaite instytuty, centra badawcze, kolegia, akademie, muzea, ośrodki o szumnych nazwach, powołane przez pisowską władzę (według ustaleń posłanki Izabeli Leszczyny, od 2015 r. powstało ich 45), z zamiarem opracowywania i szerzenia jej wizji świata, społeczeństwa, historii, alternatywnej do ustaleń naukowców z dotychczasowych placówek. Pozostaje mieć nadzieję, że po wyborach obecna opozycja dostanie szansę likwidacji tych placówek i całej biurokratyczno-ideologicznej czapy nad nauką polską oraz że z tej szansy skorzysta.

JANUSZ A. MAJCHEREK, PROFESOR FILOZOFII I DOKTOR SOCJOLOGII

Polityka 21.2023 (3414) z dnia 16.05.2023; Do i od redakcji; s. 91
Reklama
Reklama