Przejdź do treści
Reklama
Reklama
O Polityce

Dziki problem

Polityka

Artykuł „Dziki problem” (POLITYKA 6) opisuje problem tylko w części – stawiając tezę, że winowajcą są myśliwi, którzy prześladują dziki – pomijając przy tym inne fakty. W Polsce żyje od 60 do 650 tys. zdziczałych psów, które mają instynkt łowiecki. Zabijają dzikie zwierzęta, zajmują ich siedliska, a ostatnio mamy przypadki krzyżowania się z wilkami. Kto ponosi odpowiedzialność za porzucone psy? Dlaczego nie ma obowiązku chipowania psów? Corocznie bezpańskie psy zabijają w lasach ok. 33 tys. dzikich zwierząt. Badanie naukowe w Gorczańskim Parku Narodowym udokumentowały wypłaszanie dzikiej zwierzyny przez psy z siedlisk leśnych i również ich rozmnażanie, a więc problem będzie narastał.

Ostatnie badania CBOS wykazały, że 77 proc. Polaków było kiedyś na grzybobraniu, a ponad 43 proc. – w ostatnim czasie. To są miliony ludzi w lasach jesienią, gdy przypada szczyt rozrodczości dzikich zwierząt. Dodajmy do tego sympatyków joggingu i leśnych eskapad motorowych, aby zobaczyć, kto determinuje prawdziwą presję na las. Jak się ma do tego przeciętne koło myśliwskie liczące ok. 50 osób, które gospodaruje na kilku tysiącach hektarów lasów i użytków zielonych?

W artykule przedstawia się nęciska w kontekście polowań, ale autorka nic nie wspomina o ich roli jako poletek żerowych i zgryzowych lokalizowanych w lesie na drodze do domostw oraz miejsc upraw, w celu zatrzymania zwierzyny, aby nie wyrządzała szkód. Na te działania idą tysiące ton karmy, za którą myśliwi płacą z własnej kieszeni. Z drugiej strony gros schronisk dla psów finansowanych jest z budżetów gminnych i można szacować ten obowiązek w skali kraju na ponad 100 mln zł rocznie.

I jeszcze jedno. Według rozporządzenia ministra środowiska polowanie przy nęciskach jest dozwolone tylko na dziki i drapieżniki. Notabene ostatnio myśliwi wykorzystują je głównie do realizacji planu redukcji dzików w związku z chorobą ASF. Większość myśliwych uważa, że jest to polowanie nieetyczne.

Pojawianie się dzików w aglomeracjach miejskich to również pokłosie niezabezpieczonych śmieci z resztkami jedzenia, dokarmiania ich przez ludzi oraz zjawiska synantropizacji zwierząt – o tym ostatnim uczył mnie prof. Graczyk już 40 lat temu. Obawiam się, że prawdziwy problem dopiero nas spotka z wilkiem i ich hybrydami z krzyżowania się z psami.

Zapraszam autorkę oraz wszystkie osoby do wypracowania oddolnej inicjatywy ratowania bioróżnorodności i ekosystemów.

JACEK JACKOWIAK
CZŁONEK STOWARZYSZENIA EKOLOGICZNEGO ORAZ ZWIĄZKU ŁOWIECKIEGO

***

Od autorki: Zgadzam się, że bezdomność psów to duży problem, i wielokrotnie pisaliśmy o tym na naszych łamach. Również o potrzebie wprowadzenia obowiązkowego znakowania. Zastanawia mnie tylko, skąd te dane, w dodatku tak niedokładne –„od 60 do 650 tys. zdziczałych psów”. Nigdzie nie znalazłam takich statystyk ani szacunków. Natomiast bezdomne, czy też puszczane luzem, wiejskie psy prześladują głównie sarny. Prof. Andrzej Elżanowski nie słyszał nigdy, aby zagrażały dzikom, bo są za słabe i nie kooperują w czasie polowania tak, jak robią to wilki. Również dr Tomasz Podgórski, biolog specjalista od dzików, nigdy nie spotkał się z tym, by zdziczałe psy upolowały dzika. Myśliwi znani są z niechęci do bezpańskich czy wiejskich psów biegających luzem po lasach. Są nawet tacy, którzy chcieliby do nich strzelać.

Zbieracze grzybów czy zwykli spacerowicze mogą wywierać „presję na las”, ale ich presja na dziki jest nieporównywalnie słabsza niż myśliwych, zwłaszcza polujących z nagonką. Dziki to zwierzęta żerujące nocą, w ciągu dnia śpią w ostojach, do których ludzie zwykle nie zaglądają, bo nie mają powodu. Za to nagonka celowo je stamtąd wygania pod lufy myśliwych. Dziki to bystre zwierzęta i odróżniają zbieraczy czy spacerowiczów od myśliwych.

Ale największe zastrzeżenia mam do całego przedstawionego powyżej toku rozumowania. W myśl zasady, że skoro są też inne czynniki synurbizacji dzików, to myśliwych nie ma co ograniczać. Wszyscy eksperci zajmujący się tematem są zgodni, że największą presję na dziki wywierają polujący na nie myśliwi, którzy dokonali na nich prawdziwej rzezi, zabijając w ciągu niespełna czterech lat 1,2 mln dzików.

Na pewno trzeba edukować mieszkańców, by nie dokarmiali dzików i zabezpieczali odpadki, ale wyłącznie to problemu nie rozwiąże. Zwłaszcza że naukowcy stoją na stanowisku, że te zwierzęta preferują pokarm naturalny i nie wchodzą do miast z powodu jedzenia.

AGNIESZKA SOWA

Polityka 8.2024 (3452) z dnia 13.02.2024; Do i od Redakcji; s. 91
Reklama
Reklama