Wystawa zaprezentuje prawie 400 obiektów z kilkunastu państwach Europy Środkowej, od Estonii po Macedonię, od Tallina po Skopje, ale przez Berlin, Pragę, Bratysławę, Wilno, Kijów, Budapeszt, Lublanę, Zagrzeb, Sarajewo, Belgrad i Bukareszt. To nie tylko budowle użyteczności publicznej, teatry, muzea i hale sportowe, drapacze chmur i domy towarowe. Pokazane zostaną również socjalistyczne domy kolektywne, ultranowoczesne kołchozy, pałace ślubów i domy pożegnań. Miasta prawie idealne. Wszystko to, co dumnie prezentuje nieodległą przeszłość, a jednocześnie od lat dziewięćdziesiątych było wyszydzane jako niedoróbka.
Socjalistyczny modernizm podlega dziś gruntownemu przewartościowaniu. Marny koniec komunizmu oznaczał to, że jego architektoniczny dorobek nagle stał się kłopotliwym dziedzictwem. Po trzech dekadach, gdy ideologia zwietrzała, można pokusić się o inne rozpoznanie — nowe albo przynajmniej pozbawione negatywnych emocji. Remanent trwa, choć dotąd rzadko wykraczał poza granice poszczególnych krajów. Autorzy wystawy proponują więc szerszy horyzont i gruntowniejsze przewartościowanie. Spojrzenie przez pryzmat najwybitniejszych dzieł i twórców, pokazanie różnorodności form, zrozumienie kontekstu. Bo architektura nie jest polityczną kalką i dlatego socjalistyczny modernizm domaga się ponownego odczytania. Bez przesądów i bez uprzedzeń.
— „Socjalistyczna nowoczesność wyglądała tak samo jak ta po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Chcąc nie chcąc, nasze kraje były częścią globalnego doświadczenia nowoczesności. Wbrew powszechnemu mniemaniu wiedza, kultura i wyobrażenia wielokierunkowo przenikały wewnątrz i na zewnątrz bloków, toteż obraz socmodernizmu jest bardziej złożony i mniej oczywisty niż stereotyp o dwubiegunowym świecie. Dlatego jest tak frapujący” — podkreśla dr Łukasz Galusek, współautor wystawy.
Nawet w niesprzyjających warunkach socjalistyczni architekci potrafili utrzymać oryginalność i artystyczną autonomię. Tworzyć dzieła wymykające się łatwym sądom. Trzymać się własnej drogi. Nie dać się uwięzić doktrynie — ani architektonicznej, ani politycznej. Robić swoje. Mimo niebywałej skali wojennych zniszczeń, mimo konieczności „zaczynania od zera” wielu było architektami ciągłości, wiernymi etosowi profesji i szanującymi osiągnięcia poprzedników. Z takim zapleczem rozwinęli indywidualny styl, a sporo ich dzieł zyskało status ikon. — „Socmodernizm to architektura i sztuka czasów zapominania o okropnościach wojny i czasów spoglądania z nadzieją w przyszłość. Pod koniec lat pięćdziesiątych inspirowane pierwszymi lotami w kosmos płynne kształty betonowych budynków, przypominających spodki lub rakiety, wdarły się do przestrzeni miast po obu stronach żelaznej kurtyny i na nowo określiły krajobraz kulturowy Europy. Zimnowojenny podział sprawił, że długo wypieraliśmy z naszej świadomości oraz z naszego otoczenia liczne — często najlepsze — projekty i dzieła sztuki tego okresu” — wyjaśnia dr Michał Wiśniewski, współkurator ekspozycji.
Wystawa „Socmodernizm. Architektura w Europie Środkowej czasu zimnej wojny” stanowi pierwsze panoramiczne ukazanie powojennego dorobku architektonicznego naszej części kontynentu. Jest owocem współpracy MCK z czołowymi instytucjami architektonicznymi regionu. Projekty, modele i dzieła sztuki pochodzą ze zbiorów miedzy innymi: Centrum Architektury w Wiedniu, Chorwackiego Muzeum Architektury oraz Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Zagrzebiu, Galerii Narodowej w Pradze, Muzeum Architektury i Designu w Lublanie, Muzeum Architektury we Wrocławiu, Muzeum Estońskiej Architektury oraz Muzeum Sztuki KUMU w Tallinnie, Muzeum Sztuki w Ołomuńcu, Słowackiej Galerii Narodowej w Bratysławie, Muzeum Miejskiego w Tychach, Instytutu Dokumentacji Architektury Biblioteki Śląskiej, Muzeum Historii Katowic, Uniwersytetu Świętych Cyryla i Metodego w Skopju, a także z wielu kolekcji prywatnych.