Przejdź do treści
Reklama
Reklama
O Polityce

„Polityka” od 30 lat w kolorze. To była rewolucja. Kolejnym krokiem jest TikTok

Pierwszy numer „Polityki” w formie magazynu Pierwszy numer „Polityki” w formie magazynu Polityka
Już trzy dekady – a konkretnie od 14 października 1995 r. – nasz tygodnik ukazuje się w kolorowej, magazynowej formie.

Przejście z kultowej dla wielu „płachty” na nowocześniejszy i bardziej współczesny format tygodnika opinii było zarówno dla nas, jak i dla naszych Czytelników prawdziwą rewolucją. W odmienionej, stustronicowej „Polityce” Czytelników powitał redaktor naczelny Jerzy Baczyński:

„To dla nas bardzo ważna i bardzo emocjonująca chwila. (…) Powtarzaliśmy sobie często, że to tylko zmiana zewnętrzna, bo przecież treść, sposób pisania, autorzy, rubryki – wszystko pozostaje, jak było. Prawda, ale z drugiej strony – po to zdecydowaliśmy się na tę zmianę, aby dać Państwu gazetę bardziej atrakcyjną, wygodniejszą do czytania, estetyczną i nowoczesną”.

Numer rozpoczynał „Raport” – artykuł Mariusza Janickiego i Mirosława Pęczaka „Wojna na miny, czyli polityk jako towar”, w którym autorzy opisywali trwającą prezydencką kampanię wyborczą:

„Specjaliści od reklamy i marketingu twierdzą, że nie ma różnicy między reklamowaniem towarów a promocją polityka. W jednym i drugim przypadku trzeba najpierw ustalić, jak prezentuje się reklamowany towar (kandydat na prezydenta) na tle innych, oraz wybrać i uwypuklić te cechy towaru, które pozwolą mu wygrać z konkurencją. (…) Jacek Kuroń już w momencie, gdy zdecydował się wystartować w wyborach, założył garnitur. Szef jego sztabu Michał Boni wyjaśnia: »Chodzi nam o to, żeby Jacka nie traktowano wyłącznie jako równego gościa i człowieka o gołębim sercu. Słyszałem wielokrotnie, jak mówiono: panie, Kuroń za dobry jest do polityki, zniszczą go. Dlatego chcemy, aby Jacek, nic nie tracąc z dawnego image’u, jawił się jako zdecydowany mąż stanu«. (…) Nieco inną strategię wybrał sztab Aleksandra Kwaśniewskiego: kandydat jest – według sztabowców – tak dobry, że wystarczy mu nie przeszkadzać”.

W tym pamiętnym numerze nie mogło rzecz jasna zabraknąć pamiętnej rozmowy – a skoro była to dla nas kosmiczna zmiana, tak i rozmówca był nie z tej Ziemi. Tak oto Krzysztof Mroziewicz (w wywiadzie „Wracam z kosmosu”) zagadnął Stanisława Lema:

A jeśli ktoś tam jednak istnieje? I jeśli tak, to czy wyobraża pan sobie na przykład religie pozaziemskie?

Na starsze lata stałem się sceptykiem, jeśli idzie o istnienie cywilizacji kosmicznej, tym bardziej że możliwe jest powstawanie niekoniecznie białkowych form życia. Nie ma żadnej potrzeby dziwnej preharmonii, która sprawiałaby, że wszystko, co staje się życiem, musi wydawać takie pędy, które kończą się jakąś formą rozumu. Zresztą jeśli chodzi o ten rozum, to my bardzo szwankujemy i na ogół nie ma się czym chwalić. A czy inne formy życia odczuwałyby potrzebę metafizyczną – to sprawa otwarta. Na Ziemi jest wiele rozmaitych odmian i jedyną odmianę, którą ja wymyśliłem, da się opisać tak: Bóg istnieje w taki sposób, że najpierw jest, potem go nie ma, potem znowu jest i znowu go nie ma. Takie drganie. Sinusoida. I nie ma niczego wspólnego z człekokształtnością. (…) Po śmierci dzieje się z nami to samo, co się działo przed naszym urodzeniem. To znaczy nie było nas i nie będzie. Jak długo jestem, to nie ma śmierci, a jak jest śmierć, to nie ma mnie. Religie są protezami, które mają nam ułatwiać oswojenie z myślą o przykrej perspektywie niebytu”.

W ostatnim wydaniu „Polityki” przed zmianą makiety redaktor naczelny zapowiadał, że wprowadzimy trochę nowych rubryk, ale z umiarem, tak by utrzymać równowagę między ciągłością a zmianą. W nowej odsłonie nie zabrakło więc rubryk dobrze znanych Czytelnikom, jak: „Opinie”, „Coś z życia” czy „Polityka i obyczaje”, ale pojawiły się też nowe, m.in. „Dział kadr”, „Na afiszu” i „Niskie loty”. A do tego ilustrowany reportaż zamykający całość („Na własne oczy”).

Od tego czasu kilkakrotnie – choć zawsze z rozwagą i umiarem, bacząc na przywiązanie naszych Czytelników i ich opinie – odświeżaliśmy makietę„Polityki”, unowocześniając poszczególne rubryki i ich oprawę. Niezmiennie towarzyszyła nam w tym drukarnia, której podwaliny stworzył Tadeusz Winkowski (obecnie drukarnia nazywa się P/mint) – za co serdecznie dziękujemy „towarzyszom sztuki drukarskiej”. Przez te trzy dekady weszliśmy też w świat cyfrowy, tworząc serwis internetowy, cyfryzując numery naszego tygodnika i wydań specjalnych, wreszcie – uruchamiając profile „Polityki” w mediach społecznościowych. Wszystko po to, żeby móc Państwu zawsze towarzyszyć w najwygodniejszej formie i w najlepszym wydaniu.

Wejście na TikToka to kolejny krok w konsekwentnie realizowanej strategii obecności „Polityki” w cyfrowym świecie. Obok serwisu Polityka.pl, podkastów, wideokastów i newsletterów redakcja otwiera się na nową publiczność, nie rezygnując ze swoich wartości: rzetelności, niezależności i intelektualnej odwagi.

Profil „Polityki” na TikToku można znaleźć pod adresem: tiktok.com/@tygodnikpolityka.

Polityka 42.2025 (3536) z dnia 14.10.2025; Do i od Redakcji; s. 101
Reklama
Reklama