„Zoo uczy, bawi, wychowuje – tablica z tym napisem witała jeszcze niedawno gości warszawskiego ogrodu zoologicznego. Kogo bawi i czego uczy widok zwierząt w niewoli, często zamkniętych w małych klatkach, znudzonych, apatycznych? Jaki jest sens trzymania w więzieniu małp człekokształtnych? Czy to naprawdę przyjemne i pożyteczne oglądać w centrum Europy drepczące niedźwiedzie? Są nowoczesne i kosztowne ogrody, które potrafią ocalić ginące gatunki, prowadzą badania naukowe. Ale część służy prymitywnej, anachronicznej rozrywce. Gdy przyjrzeć się publiczności przed klatkami, fosami, wybiegami, to rzadko na rozbawionych obliczach daje się zauważyć pasję poznawczą. Raczej wątpliwą uciechę, bo małpa się drapie, a słoń trąbi. (…)
W Warszawie fatalnie wygląda także sytuacja średnich kotów: pum i lampartów, zamkniętych w małych klatkach bez wybiegu. Warszawa i Wrocław to jedne z lepszych polskich ogrodów, o gorszych strach wspominać. Niedługo dojdzie także problem szympansów, bo lada dzień mają wejść w życie przepisy zabraniające przetrzymywania małp człekokształtnych w klatkach bez wybiegu, a tak wygląda sytuacja w większości polskich ogrodów, z warszawskim włącznie. (…)
Ogrody zoologiczne mają jeszcze niewidoczną dla publiczności stronę. To, czego nie widać, to zwierzęta przetrzymywane w małych, ciemnych pomieszczeniach, czasem po kilka lat, bo nie ma dla nich miejsca. (…) Trudno oczywiście wymagać, żeby tygrysa lub pytona karmiono marchewką, ale opisy z listów pracowników zoo ocierają się o horror: »Co tydzień jest transport królików i kurcząt. Ilość tych zwierząt jest zwykle wyższa niż aktualne potrzeby. Sam transport pozostawia wiele do życzenia: połamane łapy, poduszone kurczęta, półżywe króliki. Skrzynki z nimi są rzucane, kopane, bo przecież to i tak na zabicie. Dalej po dotarciu na konkretne działy, tak króliki, jak i kurczęta są zabijane w bestialski sposób. Tyle, ile akurat potrzeba, reszta na potem. I ta reszta czeka na śmierć nawet tydzień do następnego transportu. Czeka zwykle bez jedzenia, bez wody, w ciasnocie, często w skrzynkach, gdzieś na schodach, zdychając z głodu i pragnienia lub dusząc się z braku powietrza. No i oczywiście wędruje do śmieci, bo już tego nic nie zje«”.