Kostka lodu uderzająca o ścianki szklanki może brzmieć jak niskie dźwięki dzwonów dobiegające do nas z oddali – mówi o swoim sposobie na tworzenie Martyna Basta, która w Tarnowie (dziś mieszka w Krakowie) skończyła szkołę muzyczną, w klasie gitary klasycznej, dostała się na akademię i… zrezygnowała. Ścieżka formalnej edukacji oznaczała dla niej zbytnie dążenie do perfekcji. A styl muzyki tworzonej samodzielnie wykrystalizował się w ostatnich latach. Pandemia, jak mówi sama artystka, była tu raczej okolicznością wspomagającą. – Otworzyła się dla mnie jakaś furtka do nieskończonej ilości czasu i odcięcia od świata zewnętrznego – opowiada. W ten sposób powstawał materiał na świetnie przyjmowaną płytę „Slowly Forgetting, Barely Remembering”. Recenzent brytyjskiego „The Wire” porównywał ją z twórczością Annie Ernaux, świetną notę wystawił popularny serwis Pitchfork.
Autorka płyty opowiada w podkaście „Polityki” o słuchaniu dźwięków świata, który nas otacza, i przeobrażaniu ich w utwory muzyczne. Na jej płycie pojawia się gościnnie Amerykanka Claire Rousay, którą połączyło z Bastą podejście do muzyki jako „tekstury codzienności”. I potrzeba opowiedzenia swoimi nagraniami tego, czego nie potrafi wyrazić język. Ale też odwoływanie się w dźwiękach do fenomenu ASRM, w którym fascynująca może być już sama przestrzenność. O tym wszystkim z Martyną Bastą, która wystąpi w czerwcu na warszawskim festiwalu muzycznym Ephemera, rozmawia Bartek Chaciński.
Cieszymy się, że słuchasz naszych podkastów. Powstają one również dzięki wsparciu naszych cyfrowych prenumeratorów. Aby w pełni skorzystać z możliwości słuchania i czytania tekstów naszych autorów z bieżących i archiwalnych numerów „Polityki” i wydań specjalnych, dołącz do grona prenumeratorów Polityka.pl.