Przybyszowi z Europy zwiedzającemu wystawę malarstwa chińskiego zastanawiające może wydać się to, że duża część obrazów to pejzaże, a prawie wszystkie są do siebie zbliżone, jeśli chodzi o kompozycję: przedstawiają góry, kilka drzew, jezioro lub strumień i jakieś małe postacie ludzkie zagubione pomiędzy skałami, przeprawiające się przez górski mostek czy siedzące w oknie górskiej chaty. Wyznawca geometrycznie wykreślonej perspektywy zbieżnej może również kręcić głową na zniekształcenia i niekonsekwencje w przedstawianiu tego, co blisko, i tego, co daleko. Co widzimy i jak to wytłumaczyć?
Najprawdopodobniej mamy przed oczami obraz należący do kręgu tzw. malarstwa erudytów (shidafu hua, wenren hua). Do jego zrozumienia musimy się nieco przygotować.
Góry i woda (shanshui) – to termin ogólny, którym określano gatunek pejzażu w malarstwie chińskim. A zatem pejzaż ze swojej definicji terminologicznej powinien był zawierać dwa elementy: kompozycję gór i wodę. Dlaczego? W kosmogonii chińskiej góry zajmują miejsce szczególne, jako element łączący niebo i ziemię. Na świętych górach dawni władcy składali Niebu ofiary, góry symbolizowały również stałość i niezmienność. Zbliżały do słońca, które było kwintesencją męskiego pierwiastka yang. Woda z kolei to element życia i przemiany, uosobienie żeńskiego pierwiastka yin. To krew ziemi, która płynąc wartko symbolizuje witalność, a stojąc nieruchomo – stagnację.
Tereny górskie pokazywały więc dynamikę świata przyrody, a nieruchome skały w zestawieniu z wodą ukazywały łączenie się i przenikanie ze sobą ruchu i bezruchu, pierwiastków yang i yin.