WIELKIE WYDŹWIGNIĘCIE. Jak to się stało, że państwo wprowadzające reformy jako totalitarna autarkia, kraj rolniczy (blisko 80 proc. ludzi zatrudnionych w rolnictwie), mimo komunistycznej otoczki w dużej mierze feudalny w zachowaniu i mentalności, wyłoniło się jako w większej części zurbanizowane (w 2011 r. liczba mieszkańców miast przekroczyła liczbę mieszkańców wsi), największy eksporter (2009), druga gospodarka świata (2010) oraz kraj o największych rezerwach walutowych na globie? Co Chińczycy zrobili – i jak to zrobili – że odnieśli taki sukces?
WIZJA BEZ TEORII. Bogata literatura na temat chińskiej transformacji dowodzi jednego: u progu zmian nikt, dosłownie nikt, nie wiedział, czym to wszystko się skończy. Wizjoner zmian, Deng Xiaoping, zmieniając strategię i zastępując walkę klasową walką o wzrost gospodarczy, nie miał żadnego konkretnego planu lub teorii zmian. U progu reform realizowano testament byłego premiera Zhou Enalaia ze stycznia 1975 r. pod nazwą czterech modernizacji. Chiny miały modernizować kolejno: rolnictwo, przemysł, obronę narodową oraz naukę i oświatę. Ale jak to robić, nie za bardzo wiedziano.
Ponieważ o reformach Denga traktuje odrębny tekst, nie wchodzimy tutaj w jego motywacje. Z naszego punktu widzenia ważne są dwie konstatacje. Po pierwsze, nie mając nakreślonej strategii, bo żaden ośrodek polityczny ani analityczny jej nie przygotował, opierając się tylko na politycznej woli i wizji Denga, opowiedziano się za reformami stopniowymi, sięgając po przypisywaną Dengowi, ale w rzeczywistości sformułowaną przez ówczesnego premiera Zhao Ziyanga formułę „iść na drugi brzeg rzeki, czując kamienie pod stopami” (mozhe shitou guo he).