Filary pokoju, żelazna kurtyna, cień nad światem
O zagrożeniach dla wolnego świata po wojnie
Z radością przybywam dziś do Westminster College i jestem zaszczycony przyznanym mi tytułem. Nazwa Westminster nie jest mi obca. Zdaje mi się, że już ją słyszałem. W istocie, to w Westminsterze odebrałem większość swojej edukacji politycznej, dialektycznej, retorycznej, oprócz paru innych rzeczy. W zasadzie i ja, i wy kształciliśmy się w tych samych, podobnych, a przynajmniej pokrewnych, placówkach.
To również zaszczyt, być może prawie niespotykany, by sam prezydent Stanów Zjednoczonych przedstawiał prywatnego gościa społeczności akademickiej. (…) Było życzeniem prezydenta, i nie wątpię, że i waszym, abym w sposób nieskrępowany wyraził swoje szczere i życzliwe rady na ten pełen niepokoju i zdumiewający czas. Z pewnością skorzystam z tej swobody, i tym bardziej czuję się w prawie tak uczynić, ponieważ wszelkie ambicje osobiste, jakie żywiłem w czasach młodości, zostały zaspokojone ponad wszelkie marzenia. Pragnę jednak jasno zaznaczyć, że nie mam żadnego oficjalnego statusu ani nie pełnię żadnej misji, więc mówię tylko za siebie. Nikt i nic za mną nie stoi.
Mogę więc pozwolić swemu umysłowi, czerpiącemu z życiowych doświadczeń, rozważać problemy, które nurtują nas nazajutrz po absolutnym zwycięstwie wojennym. Mogę też z całą swoją mocą starać się, aby to, co osiągnięto z tak wielkim poświęceniem i za tak wysoką cenę cierpienia, było zachowane dla przyszłej chwały oraz bezpieczeństwa ludzkości.
Stany Zjednoczone znajdują się obecnie na szczycie światowej potęgi. Dla demokracji amerykańskiej to uroczysta chwila. Prymatowi mocarstwowemu bowiem towarzyszy zapierająca dech w piersiach odpowiedzialność wobec przyszłości. Jeśli rozejrzycie się dokoła siebie, musicie doznawać nie tylko poczucia spełnionego obowiązku, ale i niepokoju, aby nie wypaść poniżej poziomu wyznaczonego przez własne osiągnięcia.