Jak mówili lwowiaki i wilniuki
Lwów wykształcił gwarę miejską – w tym ośrodku niższe warstwy społeczne tworzyła ludność pochodzenia polskiego. Charakterystyczną cechą jej języka była miękka wymowa, tzw. zaciąganie, wynikające z przenikania do polszczyzny cech języków wschodniosłowiańskich. Przedłużona wymowa samogłosek akcentowanych oraz ruchomy akcent (w języku literackim jest on stały na przedostatniej sylabie) dawały efekt śpiewności. Dochodziło do tego wtrącanie partykuł ta i jo, gdzie się tylko dało: Ta czekaj; Ta skąd wim; Jo, jo możysz si cieszyć. Nieodłączną częścią gwary lwowskiej były też wyrażenia powstałe ze zlepienia wyrazów o podobnym znaczeniu, m.in. litosierdzie (litość + miłosierdzie), i z owszym (z chęcią + i owszem). Do znanych określeń gwarowych należały furdyklapa (więzienie), bajbus (niemowlę), bańdziuch (brzuch), ciągnąć szprytus (pić wódkę), bałak rozwodzić (opowiadać) czy gitar kręcić (rozumieć).
Za sprawą „Wesołej Lwowskiej Fali”, audycji satyrycznej Radia Lwów, nadawanej od lipca 1933 r., ta mowa rozniosła się po całym kraju. Czołową rolę w słuchowisku grali Szczepcio i Tońcio, lwowscy batiarzy (uliczne łobuzy) o gołębich sercach. Kazimierz Wajda i Henryk Vogelfänger, odtwórcy tych ról, byli miłośnikami miejskiego folkloru, który upowszechniali swoimi dialogami. O popularności słuchowiska świadczy fakt, że już w 1934 r. wydano w formie książki „Dialogi radiowej Wesołej Lwowskiej Fali”. A frekwencja przy radioodbiornikach była tak wysoka, iż w niedzielne popołudnia ulice się wyludniały (6 mln słuchaczy co tydzień).