Dla Hucuła nie ma życia, jak na połoninie
Egzotyka huculskiej kultury
W podkarpackiej wsi pojawia się piękna Marika. Rozkochuje w sobie mężczyzn, doprowadza do rozpadu małżeństwa i do zbrodni – melodramat „Przybłęda” wszedł do polskich kin w 1933 r. i był skazany na sukces. Nie z powodu fabuły lub gwiazdorskiej obsady. Pokazywał Hucułów: ich tańce, spław drewna Prutem – dopływem Dunaju – czy grę na trzymetrowej trembicie. A widzowie Hucułów pokochali. Lata 30. to szczytowa faza fascynacji ich kulturą.
Od ponad 100 lat etnografowie i artyści opisywali ten góralski lud pasterski zamieszkujący ówczesne pogranicze Polski, Ukrainy i Rumunii. Przyszła kolej na zainteresowanie mas. Ludzi z całej Europy przyciągała egzotyka huculskiej kultury. „Przybyszowi z Zachodu – pisał szwajcarski socjolog Hans Zbinden – gdy spotka Hucuła w malowniczym stroju, jadącego w milczeniu na swym małym mustangu, wydaje się, że znalazł się na Dzikim Zachodzie i zobaczył Indianina podczas polowania”. Ta tajemniczość intrygowała turystów, zwłaszcza połączona z żywiołowymi zabawami i nadzwyczajną gościnnością.
Pogłoski mówiły, że w wielu gospodarstwach ojcowie potrafili dać gościom córkę na noc. O życiu seksualnym Hucułów krążyły legendy. Tak pisał o tym Mieczysław Orłowicz w przewodniku: „Prawie każdy żonaty Hucuł ma kochankę i odwrotnie; stosunki erotyczne w rodzinie nie należą do rzadkości. (...) Pożycie takie wydaje się Hucułom rzeczą najzupełniej normalną – a obowiązek wierności małżeńskiej nie istnieje dla nich wcale”. Być może przyczyną tej opinii była szalejąca w tych rejonach kiła – w 1928 r.