Wojenna prowizorka i dewastacja. Wybuch I wojny światowej zahamował rozbudowę sieci kolejowej na ziemiach polskich. Jeśli już coś tworzono, to linie ułatwiające transport tysięcy żołnierzy, uzbrojenia i zaopatrzenia. Kompanie kolejowe po obu stronach frontu budowały sieci łatwych w montażu kolejek wąskotorowych. Ułożono też kilometry torów kolejek leśnych, bo front i wojenna gospodarka potrzebowały wielkich dostaw drewna.
Z drugiej strony, po wcześniejszych wojnach, choćby francusko-pruskiej i japońsko-rosyjskiej, sztabowcy wiedzieli już, że losy wojny mogą zależeć od przepustowości linii kolejowych i stanu kolejowej infrastruktury. Dlatego w Wielkiej Wojnie, zarówno podczas walk, jak i opuszczając jakiś teren, z rozmysłem niszczono tory, rozjazdy, obrotnice w parowozowniach, nastawnie, wieże wodne, mosty i przepusty. Starano się, by w ręce przeciwnika nie trafił zdatny do jazdy tabor.
Przejmowanie torów i taboru. Wojenna dewastacja dotknęła koleje w Kongresówce, na Kresach i w Galicji, dodatkowo pogłębiając dysproporcje w rozwoju kolei w Polsce u jej zarania. Z rąk zaborców przejmowano je stopniowo. We wrześniu 1918 r. pod polski zarząd przeszły linie administrowane w Kongresówce przez okupacyjną niemiecką dyrekcję w Warszawie i austriacką w Radomiu. Mapa kolei na wschodzie Polski ukształtowała się dopiero po wojnie polsko-bolszewickiej i podpisaniu w 1921 r. traktatu ryskiego.
W końcu października 1918 r. Polacy zatrudnieni na kolejach austriackich sprawnie przejęli kolej w zachodniej Galicji. Na jej przejęcie we wschodniej Galicji trzeba było czekać 7 miesięcy, do zakończenia walk z Ukraińcami. Na tempo przejmowania kolei w zaborze pruskim wpływ miały rezultaty powstań, plebiscyty i decyzje komisji sojuszniczych.