Wikińska legenda. Wikingom, czyli uczestnikom zamorskich wypraw handlowo-łupieskich, dzisiejszą popularność na całym świecie zapewniły wprawdzie dzieła kultury masowej (głównie filmy i seriale telewizyjne), ale ich inspiracjami były przecież oryginalna tradycja literacka zachowana w sagach i wspaniałe znaleziska archeologiczne. Trzeba od razu zaznaczyć, że nazwa wiking nie ma jednoznacznej konotacji etnicznej, gdyż uczestnikami łupieżczych wypraw byli nie tylko Skandynawowie, ale też Słowianie, Sasi czy Iro-Szkoci. To prawda, że dominowali ci pierwsi, bo też ich szkutnictwo reprezentowało najwyższy ówcześnie poziom. Jednak i Słowianie budowali świetne łodzie pełnomorskie, których klepki łączyli drewnianymi kołkami, a nie żelaznymi nitami.
Mit heroicznych wojowników, którzy na pięknych długich łodziach przemierzali morza, niosąc znacznym połaciom Europy zniszczenie, ale też postęp technologiczny, gospodarczy i organizacyjny, zawładnął umysłami nie tylko amatorów literacko-filmowej fikcji, ale też poważnych badaczy czasów, w których kształtowała się Europa taka, jaką dzisiaj znamy.
Popularność wikińskiej legendy, wypromowanej ongiś przez opery Richarda Wagnera, nie ominęła też Polski. Historycy i archeolodzy uznali za oczywiste, że skandynawscy przybysze, którzy odegrali ważną rolę w wielu częściach Europy (od Rusi, przez Bretanię, po Sycylię), również u nas musieli mieć decydujący wpływ na rozwój polityczno-kulturowy. Jeżeli gdzie indziej wodzowie ich armii tworzyli monarchie, a ich estetyka odciskała piętno w lokalnej sztuce, to podobnie musiało być przecież i w Polsce końca pierwszego i początku drugiego tysiąclecia.