Kamil Janicki
15 grudnia 2015
Dobrawa
Czy słusznie polska tradycja zapamiętała ją jako skromną białogłowę, ginącą w cieniu wybitnego męża?
Zapamiętana. W najstarszych polskich annałach, w których kobiety konsekwentnie spychano na margines (według szacunków Marzeny Matli dotyczyło ich nie więcej niż 3 proc. wszystkich zapisków rocznikarskich!), Dobrawa (ok. 930–977) występowała zawsze i to z imienia. Z jeszcze większą atencją pierwszą historyczną władczynię Polski traktowali autorzy kronik. Dla nich to właśnie ona, a nie jej mąż, była postacią autentycznie ciekawą, aktywną i wyjątkowo skuteczną.
Zapamiętana. W najstarszych polskich annałach, w których kobiety konsekwentnie spychano na margines (według szacunków Marzeny Matli dotyczyło ich nie więcej niż 3 proc. wszystkich zapisków rocznikarskich!), Dobrawa (ok. 930–977) występowała zawsze i to z imienia. Z jeszcze większą atencją pierwszą historyczną władczynię Polski traktowali autorzy kronik. Dla nich to właśnie ona, a nie jej mąż, była postacią autentycznie ciekawą, aktywną i wyjątkowo skuteczną. Bez niej, jak stwierdził ostatnio chociażby Grzegorz Pac, w ogóle nie dałoby się opowiedzieć o początkach kraju i dynastii. Zarówno w oczach Galla Anonima, jak i niemieckiego biskupa Thietmara główną zasługą Mieszka było poślubienie Dobrawy. A w efekcie – chrystianizacja państwa. Misjonarka? Prowadzone w ostatnich latach badania nad chrystianizacyjną rolą kobiet z rodzin panujących skłaniają do dużo poważniejszego niż dotąd potraktowania tych relacji. Hierarchia średniowiecznego Kościoła oczekiwała od kobiet wychodzących za pogan lub heretyków, że swoje życie poświęcą nawracaniu mężów. Zachowały się konkretne instrukcje i napomnienia, wychodzące spod ręki arcybiskupów, a nawet papieża Grzegorza I. Księżne i królowe naprawdę szerzyły chrześcijaństwo, a przynajmniej podejmowały w tym kierunku usilne próby. Dobrawa miała wszelkie predyspozycje ku temu, by skłonić Mieszka do chrztu. W 965 r. to ona występowała z pozycji siły. Była córką Bolesława Okrutnego – wpływowego władcy Czech. W połowie X w. państwo Przemyślidów obejmowało ziemie Kotliny Czeskiej, Śląska i Małopolski. Podstawę czeskiej fortuny stanowił zakrojony na olbrzymią skalę handel żywym towarem. W Pradze działał najważniejszy na kontynencie targ niewolników. Kiedy w połowie lat 60. Piastowie i Przemyślidzi zawarli sojusz przypieczętowany małżeństwem, dla obu stron było jasne, że nie jest to pakt na równej stopie. Mieszko był partnerem w tym momencie wyraźnie osłabionym klęskami doznanymi ze strony Wichmana, ubiegał się o pomoc Czechów. Badania nad rodziną Dobrawy oraz nad życiorysem jej ojca i wuja, św. Wacława, skłaniają do przyjęcia, że do Wielkopolski przybyła jako kobieta dojrzała i doświadczona życiowo. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że miała wówczas ok. 30 lat. Bardzo możliwe, że wcześniej zawarła już jedno krótkotrwałe małżeństwo. Nie sposób natomiast określić, kto był jej pierwszym mężem – na pewno nie należy z nią wiązać niemieckiego możnowładcy Guntera, jak czynili XIX-wieczni historycy. Dobrawa być może potrafiła czytać i do pewnego stopnia pisać. Wiemy, że do najlepiej wykształconych kobiet tej epoki należała jej siostra Mlada. Także jej brat Strachkwas odebrał solidną edukację, o czym pisały ostatnio Joanna Sobiesiak i Agnieszka Kuźmiuk-Ciekanowska. Wydaje się ze wszech miar prawdopodobne, że z usług tutora lub doraźnej szkoły pałacowej korzystała także najstarsza z córek Bolesława. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypisać Dobrawie udział w licznych działaniach politycznych i gospodarczych, a nawet wpływ na sprawy wojskowe. Spędziła w Wielkopolsce 12 lat. W tym czasie powierzchnia państwa Piastów podwoiła się bądź wręcz potroiła. Szereg przesłanek zmusza do przyjęcia, że przynajmniej po części było to zasługą czeskiej księżniczki. Mentorka. Nie więcej niż kilkanaście miesięcy po tym, jak Przemyślidka przybyła do nowej ojczyzny, Mieszko zawarł korzystny sojusz z władcą Niemiec Ottonem I. Nie tylko został politycznym partnerem cesarza, ale też jego oficjalnym przyjacielem (amicus). Jak wyjaśniał Andrzej Pleszczyński, tytuł ten oznaczał człowieka honoru, spłacającego swe długi we krwi, nie zaś w pieniądzu. Niezwykle rzadko obdarzano nim słowiańskich wodzów, a Otton I stronił od zawierania jakichkolwiek związków amicitii – n
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.