Wszystko jest poniemieckie. Początek wiosny 1945 r. Józef Stalin miał prawo uznać za wyjątkowo udany. 26 marca Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej posłusznie podpisał w Warszawie porozumienie legalizujące de facto falę grabieży, jaką Armia Czerwona prowadziła na opanowywanych przez siebie terenach. Dwa dni później, za sprawą fortelu gen. Iwana Sierowa, ujęto 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, po czym uprowadzono do Moskwy. W obu przypadkach Stalin mógł mówić o wielkich zyskach osiągniętych małym kosztem, a robienie interesów z Polakami nazywać czystą przyjemnością.
Natomiast dla wiceministra przemysłu Henryka Różańskiego marzec nie zaczął się dobrze. Dyrekcja zakładów cynkowych Orzeł Biały w Brzezinach Śląskich przysłała rozpaczliwy apel o pomoc. Ledwo co polska załoga uruchomiła piece do produkcji tlenku cynku, a zjawili się czerwonoarmiści i rozpoczęli ich rozbiórkę. Gdy wiceminister przybył na miejsce, ujrzał „stalowy korpus jednego pieca pocięty palnikami acetylenowymi na oddzielne segmenty” – jak zanotował w pamiętniku. Z cennego urządzenia pozostała „ogromna góra wypalonej i pokruszonej cegły ogniotrwałej, pokiereszowane i pordzewiałe elementy komory paleniskowej, poszczerbione półkola zębatych wieńców”. Drugi piec brygada rozbiórkowa właśnie doprowadzała do tego samego stanu. Zaszokowanego Różańskiego żołnierze poinformowali, że dowodzi nimi przedstawiciel Państwowego Komitetu Obrony ZSRR gen. Maksym Saburow, rezydujący wraz ze sztabem w Bytomiu. Tam też pojechał wiceminister, aby domagać się wstrzymania rozbiórki zakładu, który przed wojną był polski. Sowiecki generał oznajmił mu, że Orzeł Biały zawsze był niemiecki, więc jest zdobyczą wojenną.
Podobnej bezradności doświadczało wielu urzędników, gdy próbowali stawić czoło tzw.