Polacy, Rosjanie, Niemcy, Czesi. Ziemie Odzyskane, których nazwa nawiązywała do „odzyskanego” w 1938 r. Zaolzia, miały dwóch, a na początku ich zagospodarowywania nawet więcej gospodarzy. Poza tymczasową sowiecką administracją w postaci wojennych komendantur i budowaną od podstaw polską administracją, sowieccy komendanci, mimo sprzeciwu Polaków, powoływali bądź tolerowali powstające samorzutnie niemieckie samorządowe władze (niekiedy z niemiecką porządkową milicją), bo te zdejmowały z nich sporo obowiązków związanych z pobytem na tych ziemiach jeszcze setek tysięcy Niemców. Na Dolnym Śląsku, głównie w Strzelinie i okolicach, mieszkało parę tysięcy potomków Czechów osiadłych tam w XVIII w. Oni też powołali własne władze z czeską milicją. Kiedy w czerwcu 1945 r. prawie doszło do wojny między Polską a Czechosłowacją o przebieg granicy (konflikt został powstrzymany przez Stalina), a czechosłowackie wojska zajęły m.in. Kudowę, zdecydowano o repatriacji Czechów. Ich weryfikację prowadził mjr Kratky, szef Czechosłowackiej Misji Repatriacyjnej. Zgermanizowanych odesłano do Niemiec, a resztę do dawnej ojczyzny. Nieliczni, przeważnie z małżeństw mieszanych, mieszkają w Polsce do dziś.
Marszałek Konstanty Rokossowski, pierwszy dowódca PGWR, nie był jedynym sowieckim współgospodarzem tych ziem. Na nadodrzańskich terenach, w pasie od Szczecina po Świnoujście i w paru miejscach na zachodnim i środkowym Wybrzeżu pozostała część jednostek 1. Frontu Białoruskiego marszałka Gieorgija Żukowa. Po zakończeniu wojny, pod jego dowództwem, w sowieckiej strefie okupacyjnej też utworzono Grupę Wojsk Radzieckich oraz sowiecką Wojskową Administrację Niemiec z siedzibą w Berlinie. Polska administracja z terenów zajętych przez żołnierzy Żukowa musiała współpracować z ich dowództwem w Berlinie, a do tzw.