Polityczna konieczność. Nazwy geograficzne lub miejscowe są z reguły wynikiem długotrwałej ewolucji, podczas której przyjmują się w powszechnym użyciu. Zmiany granic i masowe przesiedlenia po II wojnie zaburzyły ów proces. Polska, obejmując nowe terytoria na zachodzie i północy, nie miała komfortu, by czekać, aż tysiące nowych nazw powstaną spontanicznie. Państwo musiało szybko ustanowić je odgórnie, często nie bacząc na zdanie i uczucia nowych mieszkańców. Zmiana niemieckiego nazewnictwa miast, wsi, osiedli, stacji kolejowych oraz elementów fizjograficznych, a więc rzek, gór i jezior była koniecznością nie tylko biurokratyczną, ale przede wszystkim polityczną.
Zlikwidowanie niemiecko brzmiącej nazwy miejscowości, w której zamieszkała ludność napływowa, było ważne, ponieważ świadczyło o zadomowieniu się w przestrzeni. Wprowadzenie do użycia polskiego określenia było mocnym sygnałem, jaki państwo wysyłało przesiedleńcom, że są w Polsce, a Niemcom dawało do zrozumienia, że dla nich jest to już kraj obcy.
Prussia czy Mazury? W marcu 1945 r. polski rząd tymczasowy podzielił Ziemie Zachodnie na cztery tymczasowe okręgi: Dolny Śląsk, Śląsk Opolski, Pomorze Zachodnie i Okręg Mazurski. Nazwa tego ostatniego już na tamtym etapie budziła kontrowersje. Niechętnie patrzyli na to m.in. Warmiacy, którzy zapisali własną kartę w walce o polskość.
Okręg Mazurski był jedynie nazwą tymczasową. Historycy, językoznawcy, geografowie dyskutowali nad wprowadzeniem nowej. Hieronim Skurpski był jednym z pionierów organizowania życia kulturalnego w Olsztynie po 1945 r. Wspominał, jak poszukiwano alternatywy wobec powszechnie znienawidzonej nazwy Prusy Wschodnie: „Byłem świadom, że nie wiadomo, jak nazwać te ziemie.