Sprawiedliwość dziejowa wedle komunistów. W grudniu 1946 r. we Wrocławiu Gomułka porównywał: „Bez Ziem Odzyskanych Polska byłaby podobna do kadłuba pozbawionego rąk i nóg, a oderwanie od Polski Dolnego Śląska i Szczecina oznaczałoby to samo, co dla człowieka amputacja obydwu nóg. I kadłub ludzki, i inwalida bez nóg mogą wprawdzie żyć, lecz nie tak, jak żyją normalni, zdrowi ludzie”.
Przyłączenie Ziem Zachodnich i Północnych do Polski było obok zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami największym sukcesem, jakim mogli się poszczycić komuniści z PPR wchodzący na scenę polityczną powojennej Rzeczpospolitej. Należy pamiętać, że partia ta przedstawiała się jako robotnicza, a jej członkowie uznawali się za komunistów, ale – jak podkreślał sekretarz KC PPR Władysław Gomułka – komunistów polskich, nie zaś agenturę obcego państwa. W tym kontekście wspomniane przyłączenie stawało się cennym argumentem poświadczającym patriotyzm i troskę o polski interes narodowy. Działacze PPR utrzymywali, że jako pierwsi podjęli hasło włączenia tych terenów w granice Polski. Do tej tezy musieli przekonywać z ogromnym zapałem, gdyż w okresie międzywojennym stanowili jedyną opcję polityczną w kraju, która otwarcie negowała tę ideę. Dlatego też w swych postulatach byli zmuszeni do sięgania do myśli zachodniej znienawidzonego ruchu narodowego i Biura Ziem Zachodnich (Nowych) Delegatury Rządu na Kraj Polskiego Państwa Podziemnego.
Nowe ziemie legitymizowały więc władzę komunistów. Z ówczesnej narracji wynikało, że Armia Czerwona wyzwoliła Polskę, Józef Stalin ofiarował jej tereny, które skądinąd jej się należały, a PPR jako jedyna siła realnie walcząca z Niemcami dokonała jedynego słusznego wyboru politycznego, opowiadając się za przyjaźnią z ZSRR.