Dylematy zbrojmistrza
Historia polskiego przemysłu: dlaczego warto ją znać
Cywilizacyjnie i kulturowo jesteśmy, jako ludzkość, rozpięci między dwoma wskazaniami. Po jednej stronie jest rzymska dewiza „Chcesz pokoju, szykuj się do wojny” (Si vis pacem, para bellum, Tytus Liwiusz, I w. p.n.e./I w. n.e.). Po drugiej – ewangeliczne „Zło dobrem zwyciężaj” (z listu św. Pawła do Rzymian, 12,21). Pośrodku – całe doświadczenie człowieka, który już kamienia używał jako broni.
Broń wyznaczała status społeczny, była fetyszem i lustrem kultury, filozofowie i teolodzy szukali uzasadnień dla wojen sprawiedliwych, powszechnemu poborowi wojskowemu towarzyszyło zrównywanie ludzi wobec prawa, nowożytne zbrojenia wplotły się w rewolucję przemysłową i stały poligonem zdobyczy cywilizacyjnych (internet, GPS, drony itd.). Dla jednych miłość do broni także dziś ma być wyrazem patriotyzmu. Dla innych – skutki jej użycia powodem do utwardzania się w postawach pacyfistycznych.
Jedno jest poza dyskusją: produkcja uzbrojenia to globalna rzeczywistość. Za bronią idą pieniądze i władza. Na broni bogacą się nawet państwa oficjalnie neutralne. Jak na tym tle wygląda historia polskiego przemysłu – w II RP zwanego wojennym, w PRL obronnym, a dziś zbrojeniowym?
W prologu opisujemy, jak w epoce przedprzemysłowej fabrykowano husarskie kopie, gdzie odlewano działa, kuto szable i kościuszkowskie kosy, jak i czym Polacy walczyli w powstaniach w dobie rozbiorów.
Wraz z odzyskaniem niepodległości w 1918 r. podjęto wysiłek zbudowania własnego przemysłu militarnego. Wyrazem próby pogodzenia potrzeb cywilnych i wojskowych w II RP była, już w latach 30., koncepcja Centralnego Okręgu Przemysłowego. Wytworzona w polskich fabrykach broń służyła na wojennych frontach nie tylko w polskich wojskach.
Po wojnie, w PRL, zbrojeniówka miała silny bodziec w postaci zimnowojennego wyścigu zbrojeń i potężny parasol ideologiczny.