Pomocnik Historyczny

„U moich stóp padły knedliki”

Co jadał Najjaśniejszy Pan

Rodzina przy obiedzie w Bad Ischl, rysunek Theo Zahne’a, 1890 r. Rodzina przy obiedzie w Bad Ischl, rysunek Theo Zahne’a, 1890 r. Imagno / Forum
Przy stole, tak jak w życiu, cesarska para nie miała wiele wspólnego. On z przyjemnością jadł gulasz, sznycle i pieczyste, ona udawała, że je.
Ulubione danie cesarza, czyli wołowina duszona z jarzynamiEast News Ulubione danie cesarza, czyli wołowina duszona z jarzynami

Bez celebry. Najjaśniejszy Pan prowadził żywot niemalże spartański, a długotrwałe celebry kulinarne, których niekiedy wymagała sytuacja, uważał za marnowanie czasu. Toteż uczestniczył w nich tylko, gdy było to absolutnie konieczne, preferując na co dzień obiady w kameralnym, rodzinno-dworskim gronie. Jadł szybko, czasem nawet zbyt szybko, by zasiadający z nim krewni i dygnitarze mogli się najeść do syta. Żartowano, podobno nie bez podstaw, że odszedłszy od cesarskiego stołu, trzeba zaspokajać głód w wiedeńskich restauracjach. Dla personelu kuchennego natomiast był cesarz stołownikiem nieuciążliwym. Opowiadał się za prostotą pożywienia, lecz przywiązywał dużą wagę do jego jakości. Nigdy jednak nie zgłaszał uwag do serwowanych dań, a w ich doborze zdawał się całkowicie na gust szefa kuchni. Miał natomiast zwyczaj zachodzić do jadalni przed obiadem, by pańskim okiem ocenić przygotowania.

Obiady rodzinne. Rozpoczynały się – jak podaje John Van der Kiste, autor książki o życiu prywatnym Franciszka Józefa – o godz. 17. Na początek szła zupa, często była to szczególnie lubiana przez cesarza kminkowa. Dalej przystawki, choć monarcha w nich nie gustował, a wielu jego biografów twierdzi, że w ogóle ich nie jadał. Na główne danie często serwowano tafelspitz, czyli wołowinę duszoną z jarzynami, za którą przepadał, toteż nadworni kucharze doprowadzili przyrządzanie tej, na pierwszy rzut oka prostej, potrawy do prawdziwej maestrii. Woły przeznaczone na cesarski stół pasły się w madziarskiej puszcie, do Wiednia zaś pędzono je, by długotrwały i niezbyt intensywny wysiłek dodatkowo poprawił jakość mięsa. Wybrane kawałki obłożone warzywami długo przygotowywano na maleńkim ogniu, aż mięso było tak miękkie, że niemal rozpływało się w ustach.

Pomocnik Historyczny „Franciszek Józef I” (100115) z dnia 12.12.2016; Konteksty; s. 123
Oryginalny tytuł tekstu: "„U moich stóp padły knedliki”"
Reklama