Dyskretny urok wspólnego rynku
Plusy i minusy europejskiej współpracy gospodarczej
Motywy integracji. Na długo zanim słowo globalizacja weszło do powszechnego użytku, Jean Monnet, jeden z ojców integracji europejskiej, powiedział: „Nasze kraje stały się zbyt małe dla dzisiejszego świata, dla skali nowoczesnej technologii, dla Ameryki i Rosji dziś, a dla Chin i Indii jutro. Związek narodów europejskich w Stanach Zjednoczonych Europy jest drogą do podniesienia ich standardu życia i ochrony pokoju”.
Niepodobna przecenić politycznych motywacji, jakie towarzyszyły powojennym zaczątkom zachodnioeuropejskiej integracji. Ameryka, której hegemonii nikt na zachodzie Europy nie był w stanie kwestionować w latach 50. XX w., nie zgodziłaby się na tworzenie unii celnej zdolnej do dyskryminowania jej eksportu, gdyby nie chodziło o budowę silnej zapory przed komunizmem. Ale integracja nie była jedynie wynikiem wpływu czynników zewnętrznych. W Europie istniały siły polityczne pragnące budowy wspólnoty.
Wspólny rynek, wolny od barier dla przepływu ludzi, towarów i kapitału, mógł zapewnić gospodarkom europejskim rozmaitego rodzaju korzyści. Najczęściej mówi się o korzyściach skali: więcej odbiorców to większa produkcja, a to zwykle przekłada się na niższe koszty jednostkowe. Łatwiejszy dostęp do kapitału to nie tylko większe możliwości rozwoju, ale często także dostęp do nowych technologii. Wreszcie otwarcie rynku na konkurencję z zewnątrz uderza w lokalne monopole, wymuszając lepszą jakość produkcji i usług.
Pożytki z integracji. Tyle o korzyściach integracji mówi teoria, i wiele tego typu profitów stało się udziałem Europejczyków, choć teoria nie zawsze pokrywa się z praktyką, a z prawami rynku od czasu do czasu konkurował rząd – znacznie częściej we Francji niż w Niemczech.