Radykalny manifest. Biografowie Tadeusza Kościuszki nie mają wątpliwości, że był on szczerym demokratą i przyszłą Rzeczpospolitą wyobrażał sobie jako republikę. W zaufaniu do ludu wykraczał nawet poza granice, jakie określali inni radykalni emancypatorzy obawiający się, czy niepiśmienni, podlegający pańszczyźnie chłopi lub pogrążeni w niewolnictwie czarnoskórzy Amerykanie dojrzeli do wolności i podmiotowości. Życzliwy Polsce Jan Jakub Rousseau pisał w „Uwagach o rządzie polskim”: „Wyzwolić lud polski to przedsięwzięcie piękne, ale śmiałe i niebezpieczne, którego nie wolno podejmować nierozważnie. Wśród ostrożności, jakie należy zachować, jest jedna niezbędna, a wymagająca czasu; to przede wszystkim uczynić poddanych, których chce się wyzwolić, godnymi wolności i zdolnymi do jej zniesienia”.
Kościuszko z takim stanowiskiem polemizował w broszurze napisanej pod jego kierownictwem przez Józefa Pawlikowskiego „Czy Polacy wybić się mogą na niepodległość?”: „Mniemają niektórzy, iż potrzeba pierwej oświecić lud, zanim mu dać wolność. Ja rozumiem przeciwnie, że chcąc oświecić lud trzeba go uwolnić. Wieleż narodów w historii znamy, co nie umiały czytać, a byli wolnymi? Wolność nie jest nauką, ale potrzebą duszy, tak wpływającą do szczęścia człowieka jak czyste powietrze do zdrowia”.
Przytoczone stanowiska kreślą granice sporu wykraczającego poza teoretyczną dyskusję o naturze i kondycji ludzkiej. Dotyczą bezpośrednio praktyki politycznej i militarnej, co doskonale ujawniła insurekcja 1794 r., podczas której filozofia społeczno-polityczna liderów zrywu musiała konfrontować się ze złożonym kontekstem krajowym i międzynarodowym.