„Solniczki wypędzono ze stołu”
Kulinarne słabości Tadeusza Kościuszki
Dwa światy kulinarne. Młode lata upłynęły mu pod znakiem ścierania się dwóch różnych nurtów kulturowych, a co za tym idzie kulinarnych. W połowie XVIII w. zaczęła odchodzić w przeszłość obyczajowość sarmacka, a wraz z nią biesiady z obfitością tłustych potraw zapijanych litrami alkoholu. Z Francji i Anglii szło nowe – kuchnia podkreślająca naturalny smak produktów, promująca umiarkowanie. Nowy styl odżywiania lansował król Stanisław August Poniatowski oraz część proeuropejsko nastawionej magnaterii, a za nią szlachty. Drobnoszlachecka rodzina Ludwika i Tekli Kościuszków, z racji związków z zamożnymi Sosnowskimi, aspirującymi do bywania w magnackim towarzystwie kosmopolitycznych Czartoryskich i Lubomirskich, zapewne widziała pierwsze jaskółki kulinarnej wiosny.
Po sarmacku. W niewielkim dworku w Mereczowszczyźnie jadało się jeszcze po sarmacku. Podawano rosół, barszcz, krupnik, sztukę mięsa, bigos z kwaszonej kapusty i rozmaitych mięs, groch ze słoniną – wylicza tradycyjne potrawy szlacheckich stołów kronikarz obyczajów tamtej epoki Jędrzej Kitowicz. A jeszcze kiełbasy, drób pieczony, prosięta, dziczyzna, wędzonki, kiszki wątrobiane i z ryżem, w poście ryby głównie słodkowodne, przyrządzane na wiele sposobów, a wszystko tak pieprzne i szafranne oraz przepojone smakiem czosnku i cebuli, że cudzoziemcy z trudem byli w stanie tym specjałom sprostać. Coraz częściej jednak, co również odnotowuje Kitowicz, stawała obok tradycyjnego jadła lekka – na francuską modłę – zupa rumiana, a także mięsa podlane esencjonalnym bulionem zamiast tłuszczu, doprawiane do smaku cytryną, octem winnym, ziołami, kaparami, oliwkami.