„Nasiona maku i odchody much zmieszaj i podawaj”
Empiria i magia stworzyły egipską medycynę
Gigant wśród maluczkich. Jeśli znaleziona w 1901 r. mumia mającego prawie dwa metry wzrostu mężczyzny to rzeczywiście szczątki faraona Sanachta – jednego z władców III dynastii – nie powinno dziwić, że poddani widzieli w nim wcielonego boga. W końcu większość ówczesnych mężczyzn była średnio pół metra niższa (uważany za wysokiego, żyjący 1500 lat później, Ramzes Wielki miał zaledwie 175 cm). W 2017 r. badania paleoantropologów z Zurychu wykazały, że Sanacht cierpiał na gigantyzm, wynikający z zaburzeń funkcjonowania przysadki i nadprodukcji hormonu wzrostu albo niedoboru hormonów płciowych. Zazwyczaj kłopoty zdrowotne czyniły faraonów bardziej ludzkimi niż boskimi, czego przykładem jest kulejący król Siptah z XIX dynastii ze szpotawą (lub zdeformowaną przez polio) stopą.
Z trwających ponad 100 lat badań mumii wynika, że ciężko pracujący rolnicy miewali przewlekłe choroby stawów i reumatyzm czy zwyrodnienia przeciążeniowe kręgosłupa. Natomiast zamożni, w tym faraonowie (np. Amenhotep III, Ramzes II, Merenptah, Ramzes III), cierpieli na cukrzycę, podagrę i miażdżycę tętnic, prowadzącą do zawałów i udarów. Trudno powiedzieć, czy przyczyną była skłonność genetyczna, czy zbyt tłusta dieta, alkohol, brak ruchu i otyłość, którą potwierdzają fałdy skóry na mumiach niektórych władców.
To nie wszystko. Jeden z prekursorów badania mumii, brytyjsko-australijski lekarz Elliot Smith, po analizie ok. 500 czaszek doszedł do wniosku, że mieszkańcom Doliny Nilu straszliwie dokuczały zęby. Przyczyną było m.in. ścieranie szkliwa przez pył w mące mielonej na kamiennych żarnach. Nieleczone choroby zębów i dziąseł prowadziły do bolesnych i niebezpiecznych dla zdrowia ropni, torbieli i przetok. Mimo starań o higienę ból zębów dokuczał też królom.