Podstawy potęgi. Gdy w 1453 r. sułtan Mehmed II wkroczył do Konstantynopola, przyjął formalnie tytuł cesarza Rzymu (kayser-i Rum), uznając się tym samym za prawowitego dziedzica rzymskich monarchów. Przez kolejne stulecia Osmanowie konsekwentnie odmawiali tytułu cesarskiego Habsburgom, nazywając ich co najwyżej królami wiedeńskimi. Jednocześnie podbój Syrii, Egiptu i dalszych ziem arabskich uczynił z osmańskich władców dziedziców kalifatu, władających trzema świętymi miastami islamu: Mekką, Medyną i Jerozolimą. Można powiedzieć, że sukcesy trochę uderzyły im do głowy, nie było bowiem w ówczesnej Europie państwa zdolnego samodzielnie przeciwstawić się osmańskiej machinie wojennej. Była zasilana regularnie wpływającymi podatkami, wspierana profesjonalną biurokracją i oparta na ponad 100-tysięcznej sile zbrojnej, wśród której kilkutysięczny korpus janczarski jest słusznie uznawany za pierwszą regularną armię zawodową świata. Janczarzy byli przez cały rok skoszarowani, nie pozwalano im zakładać rodzin, a ich status sułtańskich niewolników zapewniał dyscyplinę wojskową (marudera można było skazać, nie oglądając się na prawne zawiłości szariatu).
Mała epoka lodowcowa. W dawnej historiografii państwo sułtanów przedstawiano jako nieruchawego kolosa, który osiągnąwszy szczyt potęgi w XVI w., przez kolejne stulecia korodował, aż do ostatecznego upadku w 1922 r. Tymczasem zarówno państwo, jak i społeczeństwo osmańskie podlegały dynamicznym zmianom, dostosowując się do zmieniających się warunków. Rosnące koszty wojen, wymagających inwestycji w fortyfikacje i broń palną, spędzały sen z oczu wszystkich władców epoki nowożytnej. Wprowadzanie nadzwyczajnych podatków czy wybijanie przez rządzących zepsutej monety w celu uregulowania rosnących zaległości wobec armii było więc w XVII w.