Zbrodnicze rozkazy. Narada, na którą 30 marca 1941 r. Hitler wezwał do Nowej Kancelarii Rzeszy ok. 100 oficerów Wehrmachtu, w tym najwyższych generałów, stanowiła bez wątpienia punkt zwrotny w niemieckiej historii wojskowości. Kadra dowódcza bowiem nie tylko bez wahania zgodziła się tolerować zbrodnie przeciwko ludności cywilnej i jeńcom wojennym, lecz zadeklarowała wręcz gotowość współudziału, wydając jeszcze przed rozpoczęciem działań w ramach operacji Barbarossa tzw. zbrodnicze rozkazy. Wszyscy uczestnicy odprawy zdawali sobie sprawę, że tym razem Hitler wypowie wojnę nie innemu państwu, lecz całej jego ludności.
W związku z tym nakazano żołnierzom „bezlitośnie likwidować partyzantów w walce lub podczas ucieczki. (…) Inne ataki wrogich cywilów na Wehrmacht, jego żołnierzy i tabory należy natychmiast odpierać równie zdecydowanie i przy użyciu wszelkich środków aż do zniszczenia agresora”. Rozporządzenie o sądownictwie wojennym oznaczało de facto rezygnację ze ścigania przestępstw popełnionych przez niemieckich żołnierzy. „Pod pojęciem »partyzanci« kryją się również cywile, którzy przeszkadzają wojskom niemieckim bądź też nawołują do tego innych (np. podżegacze, podpalacze, zdrajcy, osoby rozdające ulotki, niestosujące się do niemieckich zarządzeń, niszczące drogowskazy itp.). (…) W razie wątpliwości co do sprawców często będzie musiało wystarczyć samo podejrzenie”. Desygnowany na dowódcę Grupy Armii Środek Fedor von Bock dwa tygodnie przed rozpoczęciem inwazji słusznie zauważył, że każdy żołnierz Wehrmachtu zyskiwał w ten sposób prawo do „strzelania – również z tyłu – do każdego Rosjanina, jeśli uzna go za partyzanta lub będzie utrzymywał, że za takiego go uważał”. Wyruszającym na wschód niemieckim żołnierzom rzeczywiście dano w tej kwestii wolną rękę, toteż ludność mieszkająca na terenach okupowanych była zdana na ich łaskę i niełaskę.