WOJNA Z JAPONIĄ. W nocy 7 lipca 1937 r. doszło do wymiany strzałów między posterunkiem chińskim a batalionem japońskim na podpekińskim Moście Marco Polo (chiń. Lugouqiao). Był to – jak się wydaje – nieszczęśliwy wypadek. Sztab w Tokio uznał go wszakże za radosną niespodziankę (yukai na), pozwalającą rzucić na kontynent szereg dywizji i wyszarpnąć szmat terytorium drogą ultimatum. Lokalne wojska chińskie cofały się w popłochu. Wahający się długo Czang Kaj-szek rozkazał w tej sytuacji przenieść front do Szanghaju: jego elitarne, wyszkolone przez Niemców oddziały uderzyły na tamtejszą enklawę japońską. Proklamując narodową Wojnę Oporu w najbardziej spektakularnym punkcie Chin, przywódca był gorzko świadom, że jego wyborowe, lecz lekko uzbrojone kadrowe dywizje zostaną w mieście zmiażdżone przez japońskie bomby i artylerię ciężkich okrętów wojennych.
Agrarne, przedindustrialne społeczeństwo stawiło opór nowoczesnemu mocarstwu. Bomby japońskie obracały po kolei w gruzy Szanghaj, Nankin, Wuhan, Kanton, Chongqing. W zdobytym Nankinie doszło do rzezi mieszkańców, której ofiarą padło może ćwierć miliona ludzi. Prawie sto milionów opuściło w popłochu swoje domy, pomagając ewakuować fabryki, uniwersytety i skarby sztuki. Uchodźców gościli serdecznie mieszkańcy interioru, niepostrzeżenie tworząc nieznaną dawniej, narodową solidarność ogólnochińską. Członkowie KMT i KPCh, formalnie najserdeczniej zbratani, wspólnie śpiewali antyjapońską „Pieśń ochotników” (późniejszy hymn ChRL).
Czang Kaj-szek, z flagą w Chongqingu w odległym Sichuanie, z pomocą sowieckiej broni i anglosaskich pożyczek wydawał Japończykom coraz to nowe bitwy. Sukcesy (jak pod Taierzhuangiem wiosną 1938 r.) były niezmiernie rzadkie, lecz tempo natarcia japońskiego spadło z 17 km dziennie w 1937 r.