Naprawić państwo!
Jak Stanisław August Poniatowski został królem
Nie tracić nadziei. „Wszystko stacza się w przepaść i zostawimy naszym potomkom Rzeczpospolitą w gorszym stanie, niż ją sami otrzymaliśmy” – ostrzegał w „Mowie jak od wczesnej młodości wychować uczciwego człowieka i dobrego obywatela” pijar Stanisław Konarski. Założyciel Collegium Nobilium wygłosił ją w 1754 r. na otwarciu nowego gmachu tej prekursorskiej szkoły średniej. Od czternastu lat opuszczały ją kolejne roczniki absolwentów wychowywanych przez księdza Konarskiego i jego pijarów na gorących patriotów. Mimo to nadzieje na naprawę Rzeczpospolitej wciąż zdawały się fantasmagorią. Wśród szlacheckiego narodu dominowała – jak zauważał Konarski – „odraza do spraw publicznych i skłonność raczej do życia prywatnego”. Apelował więc do uczniów, by nie szli drogą swych rodziców. „Gdyby wszyscy dobrzy obywatele tak myśleli, tak mówili, tak czynili, wtedy nasza Rzeczpospolita wpadłaby niewątpliwie w ręce złych i przeniewiernych ludzi; ci zaś, zagarnąwszy władzę, jakież miejsce, ileż ziemi, jakąż przestrzeń zostawią w całym państwie dla dobrych?” – pytał retorycznie. Aby na koniec wbrew własnym słowom oznajmić: „Nigdy nie należy tracić nadziei, jeśli chodzi o Rzeczpospolitą”. Wkrótce okazało się, iż miał rację.
Głos wolny wolność ubezpieczający. Kompletna bezradność Rzeczpospolitej podczas wojny o sukcesję polską dała co światlejszym osobom do myślenia. W latach 1733–35 europejskie mocarstwa – walcząc między sobą o to, czy królem Polski ma zostać francuski faworyt Stanisław Leszczyński, czy protegowany Rosji i Austrii August III Sas – zupełnie nie brały pod uwagę zdania samych Polaków. Nawet potężne rody magnackie, niegdyś trzęsące państwem, utraciły wpływ na bieg zdarzeń.