Między ksenofilią i ksenofobią. Istnieje wiele podobieństw między tym, jak w XIX w. Niemcy postrzegali Polaków i jak Polacy postrzegali Ukraińców. Wschodni sąsiedzi każdej z tych nacji budzili mieszankę skrajnych emocji: od idealizacji i współczucia do strachu przed nimi jako nieokiełznanymi barbarzyńcami. Figurami egzemplifikującymi ten stosunek byli polscy powstańcy i ukraińscy Kozacy. Cyklicznie byli przez swoich zachodnich sąsiadów raz nienawidzeni za szerzenie anarchii, a innym razem sławieni jako bojownicy za wolność.
Tuż po zaborach Polacy byli przedstawiani jako barbarzyńcy wymagający niemieckiego lub rosyjskiego ucywilizowania. Republikański ustrój Rzeczpospolitej Obojga Narodów kojarzył się – na tle absolutystycznych tendencji w Europie – z chaosem i brakiem zdolności państwowotwórczych (Polska szlachta sama wybierała swojego władcę!). Król pruski Fryderyk I miał powiedzieć przy zaborach, że „biednych Irokezów będę się starał oswoić z cywilizacją europejską”.
Idea przeprowadzenia misji cywilizacyjnej dla pozbycia się barbarzyństwa tubylców była w XIX w. typowym argumentem legitymizującym władzę, w szczególności europejskich imperiów w ich koloniach. Cwietan Todorow, bułgarski filozof tworzący we Francji, wyróżnił w swojej książce „Moralność w historii” (1995 r.) dwie postawy Europejczyków wobec inności obcych kultur: ksenofilię (kosmopolityczny eskapizm) i ksenofobię (fundamentalistyczny nacjonalizm). Pomiędzy tymi dwoma stanowiskami oscylowało także niemieckie postrzeganie polskich powstańców i polskie postrzeganie ukraińskich Kozaków.
Romantyczne uniesienie. Po podlanym ksenofobią okresie po aktach zaborczych przyszła epoka romantyzmu. Po klęsce powstania listopadowego w 1832 r.