Pamięć sukcesów. Co jakiś czas niemiecką lub austriacką opinią publiczną wstrząsają wypowiedzi o tym, że w III Rzeszy nie wszystko było złe, że rząd Hitlera budował autostrady i poradził sobie z bezrobociem. Zazwyczaj wywołują niesmak i oburzenie, a ich autorzy szybko wycofują się w sferę historycznej poprawności. Oceny te – podobnie jak sentyment Polaków do czasów Edwarda Gierka – mają wszakże pewne oparcie w faktach, które nie mogą wymazać ani usprawiedliwić zbrodni nazistów, ale pomagają zrozumieć, dlaczego mogli oni tak długo cieszyć się poparciem Niemców. Pierwsze lata państwa hitlerowskiego – jak pisał Franciszek Ryszka – były latami jego sukcesów, które dawały się odczuć w sytuacji społecznej i w poprawie bytu materialnego ludności. Ten względny sukces miał oczywiście swoją cenę, którą zapłacili Żydzi, polityczni oponenci NSDAP i inni wyrzuceni poza nawias nowej germańskiej wspólnoty. A w ostatecznym rachunku, w wyniku wojny, wszyscy mieszkańcy Niemiec.
Naziści poradzili sobie z największą plagą społeczną Republiki Weimarskiej – bezrobociem. Wielkie inwestycje publiczne, w dużej mierze związane z programem remilitaryzacji, zapewniły pracę milionom ludzi. Liczba osób bez pracy – ponad 6 mln – już w 1934 r. zmniejszyła się o blisko połowę, aby w pięć lat później spaść do 300 tys. Faktem był także wzrost stopy życiowej – płace realne do 1938 r. wzrosły o 21 proc. (jednak poziom z 1929 r. osiągnęły dopiero w 1941 r.). Niemcy lepiej żyli, pili więcej alkoholu i mieli więcej dzieci. Wskaźnikiem optymizmu było też powodzenie uruchomionej na rok przed wojną przedsprzedaży samochodu ludowego – Volkswagena, na który wpłaciło 300 tys. chętnych. Auta nikt nie dostał, gdyż produkcja została przestawiona na cele wojenne, niemniej liczba samochodów osobowych w Niemczech w latach 1932–38 wzrosła trzykrotnie.