Co dalej z tą przyjaźnią
Przyjaźń polsko-węgierska w kleszczach geopolityki
Inne widzenie wojny. Początek rosyjskiej agresji na Ukrainę w lutym 2022 r. i reakcja na nią władz Węgier dla wielu Polaków były szokiem. Nie do pomyślenia bowiem było, by w wojnie tej nie opowiedzieć się od samego początku jednoznacznie po stronie Ukrainy, a także by nie wesprzeć Kijowa każdą możliwą pomocą. A jednak! „To nie nasza wojna”, „to wojna pomiędzy dwoma słowiańskimi narodami”, „dostawy broni i sankcje nie sprzyjają pokojowi, ale wydłużają konflikt i przyczyniają się do wzrostu liczby ofiar” – takie opinie w węgierskiej domenie publicznej były obecne niemal od początku. Kiedy Viktor Orbán o masakrze w Buczy mówił: „Żyjemy w czasach masowej manipulacji, gdy człowiek nie wie, czy może wierzyć w to, co sam widzi”, polityczna wytrzymałość nad Wisłą została przekroczona. Jarosław Kaczyński – ideologicznie bardzo bliski temu węgierskiemu politykowi – powiedział wówczas: „Kiedy premier Orbán mówi, że on nie widzi dokładnie tego, co się zdarzyło w Buczy, to mu trzeba poradzić pójście do okulisty”. Po tym ostrym jak na oficjalne relacje polsko-węgierskie wystąpieniu lider Fideszu jednak na oczy przejrzał. Jego rzecznik prasowy przekazał oświadczenie następującej treści: „Potępiamy ludobójstwo w Buczy. Wspieramy międzynarodowe śledztwo”.
Postawa Węgier wobec rosyjskiej agresji w 2022 r. była podobna do tej w 2014 r. Po ataku „zielonych ludzików” na Ukrainę reakcja Budapesztu była niejednoznaczna. Węgierskie władze próbowały zachowywać „neutralność” oraz „bezstronność” wobec konfliktu. Orbán był gorącym orędownikiem utrzymania porozumień mińskich. (Chodzi o umowy podpisane w Mińsku 5 września 2014 r.