Znamiona historycznej rewizji. Zaczęło się na początku ubiegłej dekady. Dość niespodziewanie dla opinii publicznej pojawił się w obiegu medialnym dobrze znany skądinąd, ale od lat nieeksponowany temat chłopski. Wcześniej głównym problemem refleksji nad kwestiami społecznymi wydawała się kondycja rodzimej klasy średniej, a jeszcze wcześniej – na początku lat 90. XX w. – los inteligencji, która w nowych warunkach wolnej Polski miałaby zakończyć swoją misję dziejową i ustąpić miejsca entuzjastom wolnego rynku. Tu i ówdzie debatowano jeszcze nad schodzącą w cień historii wielkoprzemysłową klasą robotniczą, ale chłopów zastąpili przecież producenci rolni, zaś mieszkańcy popegeerowskich osiedli zyskali status pijanego marginesu, jak to pokazała w swoim drastycznym dokumencie filmowym „Arizona” reżyserka Ewa Borzęcka (1997 r.).
I oto po 2010 r. nastąpił zwrot. W kilku czasopismach (m.in. w „Krytyce Politycznej”, „Kulturze Liberalnej” i „Znaku”) ukazały się artykuły podejmujące temat chłopskiej genealogii Polaków, o której przeważnie współcześni, ci miejscy i nowocześni, nie chcą pamiętać. Publicyści zastanawiali się, skąd bierze się ten wstyd pochodzenia, i postulowali gruntowną rewizję spojrzenia na historię chłopów i dziedzictwo ich społecznych doświadczeń. Okazało się nagle, że ów chłopski temat stanowi wielką białą plamę w debacie publicznej i należy ją jak najszybciej i najsolidniej wypełnić.
Jakby w odpowiedzi na te postulaty ukazało się kilka książek, w których silnie wybrzmiał o zagadnienie chłopskiego dziedzictwa także jako problem polityczny. Przede wszystkim należy tu wymienić „Fantomowe ciało króla: peryferyjne zmagania z nowoczesną formą” Jana Sowy (2011 r.), „Wielka trwoga.