Mit pokory. Jeden z rodzimych mitów historycznych do niedawna głosił, że lud w Polsce był potulny, pokorny, słuchał pana i plebana. Co innego sąsiedzi ze wschodu i zachodu, którzy co chwila wszczynali rewolucje, bunty, tumulty chłopskie oraz inne. Nawet Czesi mieli swoje wojny husyckie. Tymczasem kiedy przyjrzymy się bliżej sprawie, okazuje się, że lud na ziemiach polskich buntował się regularnie i to całym wachlarzem znanych ludzkości form oporu oraz w różnych kontekstach.
Byle jak, czyli opór codzienny. Jak zauważa antropolog James C. Scott, w historii ludzkości jawne formy oporu to tylko niewielki ułamek tego, jak ludzie się buntowali. Do dzisiaj bowiem w większości miejsc na świecie jawny sprzeciw jest postawą co najmniej ryzykowną, a w dość dużej części po prostu samobójczą. W takiej sytuacji ludziom pozostaje działalność prowadzona w ukryciu, zakamuflowana, opierająca się na sabotowaniu pracy, podkradaniu, podpaleniach, kłusownictwie, zakłócaniu ciszy nocnej, przyorywaniu gruntu, fałszowaniu miar dóbr, w których oddaje się daniny, nieustannych sporach i wielu innych posunięciach. A wszystko to zależy od rodzaju wyzysku i inwencji samych podporządkowanych.
Najpowszechniejszą formą oporu codziennego jest sabotowanie pracy. W czasach pańszczyźnianych wykonywało się ją źle, za pomocą zniszczonych narzędzi, chorych zwierząt, które nawet celowo okaleczano. Orano zbyt płytko, zasiewano niestarannie, młócono byle jak. Opowiada o tym anonimowa satyra „Chytrze bydlą z pany kmiecie” (ok. 1483 r.). Wylicza ona sposoby, w jakie chłopi praktykowali ukryty opór. Np. części żelazne pługu zastępowali drewnianymi, z natury mniej trwałymi i podatnymi na uszkodzenia. „Bo umyślnie na to godzi,/ Iż sie panu źle urodzi”.