Od miłości do małżeństwa
Wiejska erotyka, seksualność i małżeństwo
„Po to człowiek żywy”. Blisko trzysta lat temu we wsi pod Tarnowem niejaki Jan Solenka wraz z żoną najęli się do pomocy sąsiadowi w wyprawie na targ do Wiśnicza z towarem na sprzedaż. Nie zdążyli obrócić w jeden dzień, więc w drodze powrotnej zatrzymali się na nocleg w jakiejś stodole. W nocy obudziły Jana dziwne dźwięki i ujrzał swoją żonę in flagranti z sąsiadem. Był chyba jednak zbyt pijany, żeby interweniować, dopiero rano wygarnął obojgu, ale ci obrócili sprawę w żart. Zadra jednak utkwiła mu w sercu, więc po powrocie do wsi poskarżył się swojej siostrze, lecz ta udzieliła mu mądrej rady: „Daj temu spokój, po to człowiek żywy. I przed jego żoną nie wspominaj, bo jest w ciąży”.
Gdy mówimy o chłopskiej seksualności, nasuwają się nam na myśl dwa przeciwstawne obrazy: z jednej strony pruderia zarządzana z ambony przez wiejskiego plebana, z drugiej zaś rubaszne, niemal wulgarne przyśpiewki oraz dowcipy o juhasach. Obie te wizje więcej mówią o obserwatorach niż o wiejskiej ludności, aczkolwiek – przyznajmy – nie są pozbawione pewnych podstaw. Przede wszystkim trzeba przyjąć do wiadomości, że nie istnieje jedna – tradycyjna lub naturalna – ludowa seksualność. Jest ona zróżnicowana społecznie, płciowo i regionalnie, a przede wszystkim – zmienna w czasie. Niezależnie od jej przemian można jednak wyznaczyć dwie podstawowe cechy chłopskiej kultury seksualnej: wspólnotowość, a więc podporządkowanie normom i interesom grupy, oraz pragmatyczność nakierowaną na fizyczne przetrwanie i zapobieganie konfliktom. To właśnie ta druga stała za poradą udzieloną Janowi Solence przez siostrę, mimo że doszło w tym wypadku do złamania dość fundamentalnej zasady chłopskiego systemu moralnego.
Zwróćmy jednak uwagę także na inne słowa jej wypowiedzi: „Po to człowiek żywy”.