Dom z wieżyczką, z początku XX wieku, zwraca uwagę – to niespodziewany akcent architektoniczny monotonnej drogi przecinającej podgrodziski Janinów. Mógłby stać w Szwajcarii, Francji, ale na mazowieckiej równinie, w pejzażu dodatkowo „zrównanym” domami-kostkami z PRL-u, jest sensacją. Siedzimy w nim we troje, z dwójką gospodarzy, przy solidnym, drewnianym stole w kuchni i pijemy herbatę.– Wiedzieliśmy, że nie chcemy niczego nowego. Szukaliśmy jakiegoś siedliska, stodoły, ciekawych wiejskich zabudowań, najchętniej z cegły – wspomina początki Agata. – Takie miejsca rzeczywiście są, ale w Wielkopolsce. Tu, pod Warszawą, w dawnym zaborze rosyjskim, była inna kultura budowania i inna zamożność wsi. Tego, co sobie wymarzyliśmy, po prostu nie było – dodaje.
Ale gospodarze są uparci. Kiedy ona, graficzka warsztatowa (licencjat w na łódzkiej ASP, magisterium w Londynie) i on, Brytyjczyk, projektant i dekorator wnętrz, mają wymarzony cel, artystyczną wizję – nie odpuszczają. Gdy pojawił się na horyzoncie dom z wieżą, zwany przez miejscowych „Willa Wanda”, autentyk datowany na ok. 1900 r., owiany romantyczną legendą – podobno wybudowany przez zamożnego czeskiego przedsiębiorcę dla polskiej kochanki – zdecydowali się. To jak dziś wygląda, w niczym nie przypomina stanu, w jakim go kupili. Przez 50 lat stał pusty, wszystko było tu do wymiany. A oni chcieli uratować, co tylko się dało.
Na przykład piękne, historyczne, drewniane okna. Wszyscy fachowcy mówili nam: – Takie okna? To tylko do palenia w kominku!
Ale Agata i Ian znów się uparli i znaleźli pana Leszka z Milanówka, specjalistę od skomplikowanych renowacji, który 20 okien „robił” przez dwa lata.