PiS radykalnie zmienił polską politykę. Istota tego pomysłu polega na wytworzeniu złudzenia „nowej normalności”, wspomaganej transferami pieniędzy do portfeli wyborców, połączonej z agresywnym konceptem ideologicznym i zmienianiem systemu państwa.
Główny program społeczny, 500 plus, pozwolił partii Kaczyńskiego wygrać wybory. Ostatnie, ale może nie tylko te. Polacy uwierzyli, że choć rządzący zaliczają jeden blamaż za drugim, to sami biorą, ale i innym dają. I że dalej będą się dzielić.
PiS postawił na relacje z Amerykanami, choć przyjaźń z ekipą Donalda Trumpa jest ryzykowna i dużo kosztuje. W Europie Polska straciła na znaczeniu, przede wszystkim z powodu naruszeń standardów praworządności.
Polska gospodarka została całkowicie podporządkowana celom politycznym. I dała radę dzięki koniunkturze. Teraz koniunktura słabnie, a rząd zaczyna dobierać się do przedsiębiorców, majstrując przy składkach na ZUS. To źle rokuje.
Pod wpływem pisowskiej zmiany systemu oświaty polska szkoła w szaleńczym tempie odjeżdża od wymogów i potrzeb współczesnego świata.
Polityka historyczna jest integralną częścią wielkiego projektu, który najpierw służył walce o władzę, a teraz służy utrzymaniu i utrwaleniu tej władzy. Odgrywa rolę wyższego, opatrznościowego uzasadnienia, dlaczego PiS ma prawo panować.
Piotr Gliński przejdzie do historii jako figura ministra kultury, który uparcie centralizował, rządził sprawnie, a dzielił najskuteczniej.
Zmiany w wymiarze sprawiedliwości były najważniejszym elementem planu rządzenia PiS. Przejął już władzę ustawodawczą i wykonawczą, potrzebował sądowniczej. Po czterech latach miało być pozamiatane. Nie jest – dzięki oporowi sędziów i wsparciu społeczeństwa.
Na polu ochrony środowiska PiS zignorował rzeczywistość i w konsekwencji zderzył się ze ścianą.
System lecznictwa publicznego, zamiast leczyć, nastawiony jest na to, by się pacjenta pozbyć. Odesłać do kolegi. Zwłaszcza gdy pacjent jest ciężko chory i generuje najwięcej kosztów.