Na prowincji nie ma kabaretów. Lokalni politycy mogą spać spokojnie – nikt z nich nie zakpi. Chyba że trafi się jakiś domorosły satyryk. Jak w Chojnicach, gdzie powołanie literackie poczuł miejscowy przedsiębiorca. I napisał bajeczkę z życia zwierząt.
Życie to nie bajka. A szkoda. Każdy się pewnie zgodzi, poza smokiem i wiedźmą. Gdyby dorośli pamiętali bajki, które czytały im matki... Sęk w tym, że dorośli myślą, że bajki to bajki. A bajki wciąż się plotą. I ciągle te same, choć w rozmaitych kostiumach. Znacie? A więc posłuchajcie.
Włoscy artyści postanowili uśmiercić Silvio Berlusconiego. Co prawda tylko w filmie i powieściach. Na pół roku przed wyborami parlamentarnymi rozkwita nowy prąd w kulturze popularnej, którego hasło brzmi: Zabić Berlusconiego!
W roku podwójnych wyborów kampania wyborcza po raz pierwszy tak szeroko wlała się do Internetu. I płynie dwoma nurtami – oficjalnym, poważnym, i tym podziemnym, prześmiewczym.
Wiele wskazuje na to, że w sprawie Władimira Gusinskiego, niespodziewanie aresztowanego i równie nagle uwolnionego magnata mediów, wcale nie chodziło o rzekome nadużycia finansowe. Poszło o program satyryczny „Kukły” – czyli lalki, odpowiednik „Polskiego zoo” – który co tydzień przykuwa całą rosyjską widownię. A konkretnie o jedną lalkę – Władimira Putina.
Panuje przekonanie, że likwidacja cenzury w Polsce miała jeden zgubny efekt: dramatycznie obniżyła narodowy poziom żartowania. Oglądając pokonkursową wystawę Satyrykon ´99 w warszawskim Muzeum Karykatury trudno nie zgodzić się z tą tezą. Na pocieszenie wypada dodać, że tępawe ostrze satyry ujawnili także twórcy z innych krajów. Może to jakiś ogólnoświatowy kryzys poczucia humoru?