Sądowe rozliczenia największej tragedii stanu wojennego trwały 16 lat. Z tą katastrofą zmierzyły się dwa wymiary sprawiedliwości: PRL i wolnej Polski. Były brawa po wyroku, były gwizdy po wyroku.
Jeżeli nie będzie węgla, a elektrownie po jesiennych strajkach mają zapasy tylko na trzy dni, jeśli w domach zabraknie prądu i ciepła, to całe nasze przedsięwzięcie, jakim jest stan wojenny, natychmiast szlag trafi – przekazywał gen. Czesław Piotrowski, minister górnictwa i energetyki, członek Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.
Jesienią 1981 r. w tłum górników kopalni „Sosnowiec” poleciały fiolki z duszącą substancją. Sprawców do dzisiaj nie znaleziono. Także motyw pozostaje niejasny, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że celem było wywołanie wrzenia w kraju i sprowokowanie siłowej konfrontacji.
Bez tych wydarzeń na Śląsku stan wojenny byłby udany. Kraj żył w strachu i pożądanym dla władz wojskowych spokoju. Tylko tutaj wrzało.