Widzieć, słyszeć, czuć
Rozmowa z laureatami Nagrody Architektonicznej POLITYKI za 2012
Piotr Sarzyński: – Pomysł na marinę to był nagły przebłysk czy żmudna, długotrwała praca?
Tomasz Rokicki: – Mieliśmy różne pomysły, szkicowaliśmy je na kartkach, zażarcie dyskutowaliśmy. Pamiętam jednak taki moment… Poszliśmy w Krakowie do kawiarni Młynek i nagle podczas kolejnej rozmowy doznaliśmy olśnienia – pojawił się pomysł z tą charakterystyczną, opadającą elewacją. Cała reszta to już efekt żmudnego dopracowywania.
Katarzyna Wojciechowska-Rokicka: – Pragnęliśmy przede wszystkim stworzyć przestrzeń przyjazną człowiekowi, wygenerować ruch, by budynek i teren wokół tętniły życiem. Urzekła nas aura lat 20. XX w., z fortepianem, kawiarnią nad wodą, tarasami, a nawet dancingami. Tym bardziej że przeprowadziliśmy wywiad wśród mieszkańców Bydgoszczy i okazało się, że w dawnych czasach przystań tak właśnie funkcjonowała. To był nasz dodatkowy wkład w konkursowy projekt, wykraczający poza jego warunki.
Dwoje młodych architektów, pierwszy samodzielny projekt i od razu skok na głęboką wodę…
TR: – Jakieś doświadczenie na szczęście posiadaliśmy, biura, do których mieliśmy szczęście wcześniej trafić, dawały młodym ludziom, w tym nam, dość odpowiedzialne zadania. W sumie praca na etatach nieźle nas przygotowała do samodzielnych zadań. Choć pewnie nie zdawaliśmy sobie do końca sprawy z ogromu czekających nas wyzwań.
KWR: – Przede wszystkim bardzo stresujące okazało się czekanie na warunki zabudowy, które powstawały dopiero na podstawie koncepcji konkursowej. Innymi słowy, najpierw był nasz projekt, a dopiero później odpowiednie zapisy prawne pozwalające na rozpoczęcie projektowania. Zastanawialiśmy się, na ile uda się zawrzeć tę, bądź co bądź, niecodzienną formę w słowach decyzji administracyjnej.