Czyngis-chan, noszący w młodości imię Temudżyn, był geniuszem i jednocześnie nieprawdopodobnym wręcz szczęściarzem. Wcześnie osierocony – ok. 1170 r. jego ojciec, dowódca jednej z licznych ord mongolskich, został podstępnie zabity. Chłopiec wówczas nie miał jeszcze dziesięciu lat, a zdołał zadbać o matkę i młodsze rodzeństwo w skrajnie trudnych warunkach. Ścigany niczym zwierzę przez wrogów i schwytany do niewoli, potrafił nie tylko zachować życie, ale po zdobyciu możnego protektora w osobie chana (władcy) Kereitów Togrula, w krwawych walkach zjednoczył wiele zwaśnionych dotychczas mongolskich plemion. W 1197 r., podczas wielkiego zjazdu (kurułtaju) możnych nad rzeką Onon, nadano mu najwyższy tytuł wielkiego chana (kagana, chana chanów) i rozpoczęło się pasmo jego zdumiewających podbojów, które przewróciły świat do góry nogami. W ciągu kilku następnych lat zwyciężył Najmanów i Tatarów (tym drugim Mongołowie zawdzięczali nazwę, pod którą weszli do historii), co oznaczało zjednoczenie mongolskich stepów. Był to jednocześnie wyrok dla ludów znacznej części Azji i Europy.
Czyngis-chan w błyskawicznym tempie zamienił mozaikę podbitych i skonfederowanych plemion w sprawną machinę wojenną. Świetnie zorganizowane państwo z doskonale funkcjonującą administracją stało się zapleczem i podstawą dla olbrzymiej armii. Poszczególne obozy koczownicze (auły) łączono tak, aby mogły wystawić określoną liczbę żołnierzy: dziesiątki, setki, tysiące (mingany), dziesiątki tysięcy (tumeny). Funkcje dowódcze w armii, która po zjeździe nad Ononem liczyła 95 tys. żołnierzy, i jednostki gwardyjskie stały się dziedziczne i zostały połączone ze stanowiskami w administracji, uprawniającymi do sprawowania władzy sądowniczej i pobierania podatków.
Marzeniem Czyngis-chana stało się zawładnięcie niewyobrażalnie bogatymi, wielkimi miastami środkowowschodniej Azji, w cieniu których przez setki lat żyli jego przodkowie.