Historia

Historia, jakiej nie znacie: Komandosi Jego Świątobliwości

Modon (dziś Methoni) na wybrzeżu Peloponezu Modon (dziś Methoni) na wybrzeżu Peloponezu Flyax / Wikipedia
Po pięknie przegranym oblężeniu Rodos joannici, wygnani z gniazda, szukali dla siebie nowej siedziby. Ale jak ugryźć turecką twierdzę bez długiego oblężenia? Sposób się znalazł.

Komandos, ten sławiony w niezliczonych filmach bohater zbiorowej wyobraźni, został wymyślony w początkach II wojny światowej przez samego Winstona Churchilla. Nieszablonowo myślący premier Wielkiej Brytanii wykoncypował sobie, że po klęsce w Europie można by podrażnić Niemców, wykonując krótkie, bolesne uderzenia, wymierzone głównie w infrastrukturę na kontynencie. Potrzebował do tego jednak innego rodzaju żołnierza niż musztrowanego zgodnie z regulaminem, zdyscyplinowanego piechura z karabinem Lee-Enfield. Wyszukano więc w armii wytrzymałych, odważnych i skłonnych do awantur żołnierzy, oddając ich pod dowództwo młodych, wysportowanych dżentelmenów z dyplomami prywatnych szkół, a nazwę (i taktykę) dla nowych oddziałów zapożyczono od Burów, walczących na przełomie wieku z Brytyjczykami w Afryce Południowej.

Najsłynniejszą ich akcją była operacja „Rydwan”, czyli rajd na Saint-Nazaire, gdzie Brytyjczycy uszkodzili wielki suchy dok, jedyny w tym rejonie zdolny do przyjmowania i remontowania niemieckich pancerników. Przypominając krótko tę historię, jakby żywcem wyjętą z filmu o piratach: stary niszczyciel, wypełniony bombami głębinowymi, ucharakteryzowany na niemiecką jednostkę i pod niemiecką banderą, przedarł się w pobliże wrogiej bazy, po czym (już pod nieprzyjacielskim ogniem) z pełną prędkością wbił się we wrota doku. W tym samym czasie komandosi na szybkich kutrach, wysłani w zasadzie na misję samobójczą, zaatakowali port i garnizon w Saint-Nazaire, z wielkim zresztą sukcesem. Ale czy tego typu akcje przeprowadzano dopiero w XX w.?

Czytaj też:

  • historia jakiej nie znacie
  • II wojna światowa
  • Reklama